W kwietniu 2008 roku, Knicks zwolnili Isiah Thomasa. Pozbyli się człowieka, który przez ponad 4 lata pełnił w klubie funkcję President of Basketball Operations i zupełnie ich pogrążył. Wydawało się, że raz na zawsze zakończyła się era Thomasa w Nowym Jorku. Dla Knicks był to bardzo zły okres w ich historii. W playoffs ostatni raz grali w sezonie, w trakcie którego Thomas dołączył do nich. Potem już ani razu im się to nie udało, mimo że byli w czołówce drużyn, które miały największe wydatki na swoich zawodników.
Przypomnijmy „najlepsze” transfery Thomasa. Już na początku swojej pracy w Nowym Jorku pozyskał Stephona Marbury'ego i jego ogromny kontrakt. Później przejmował duże umowy Jamala Crawforda, Steve'a Frnacisa, Eddy'ego Curry'ego, Zacha Randolpha, Quentina Richardsona, Mo Taylora i Malika Rose'a. Poza tym, Thomas „dobrze” radził sobie również na rynku wolnych agentów. Pozyskał między innymi Jerome'a Jamesa dając mu 5-letni kontrakt wart $29 milionów, a Jaredowi Jefferisowi zapłacił $30 milionów. Każdy z tych zawodników był przepłacony i każdy z tych transferów okazał się totalną klapą. Jedyne, za co w mniejszym stopniu można go krytykować, to wybory w drafcie. W 2004 z numerem 43 postawił na Trevora Arizę, w 2005 z 30 wybrał Davida Lee, a w 2007, 23 pick wykorzystał na Wilsona Chandlera. To były dobre decyzje, chociaż nie ustrzegł się też pomyłek: w 2005 z ósemką wybrał Channinga Frye'a, a w 2006 z dwudziestką Renaldo Balkmana.
Przypomnijmy „najlepsze” transfery Thomasa. Już na początku swojej pracy w Nowym Jorku pozyskał Stephona Marbury'ego i jego ogromny kontrakt. Później przejmował duże umowy Jamala Crawforda, Steve'a Frnacisa, Eddy'ego Curry'ego, Zacha Randolpha, Quentina Richardsona, Mo Taylora i Malika Rose'a. Poza tym, Thomas „dobrze” radził sobie również na rynku wolnych agentów. Pozyskał między innymi Jerome'a Jamesa dając mu 5-letni kontrakt wart $29 milionów, a Jaredowi Jefferisowi zapłacił $30 milionów. Każdy z tych zawodników był przepłacony i każdy z tych transferów okazał się totalną klapą. Jedyne, za co w mniejszym stopniu można go krytykować, to wybory w drafcie. W 2004 z numerem 43 postawił na Trevora Arizę, w 2005 z 30 wybrał Davida Lee, a w 2007, 23 pick wykorzystał na Wilsona Chandlera. To były dobre decyzje, chociaż nie ustrzegł się też pomyłek: w 2005 z ósemką wybrał Channinga Frye'a, a w 2006 z dwudziestką Renaldo Balkmana.
Kiedy odchodził, w drużynie był ogromny bałagan, mnóstwo przepłaconych zawodników i fatalna atmosfera. Zastąpił go Donnie Wlash, który zabrał się za porządkowanie składu, by w tegorocznym offseason Knicks mogli walczyć o LeBrona. Nie było to łatwe zadanie, ale po dwóch latach jego pracy, jedyną pamiątka, która przypomina czasy Thomasa pozostał tylko kończący się kontrakt Curry'ego. I kiedy kibice w Nowym Jorku zaczęli zapominać o tych dawnych, złych czasach, Isiah wrócił.
Już podczas próby pozyskania LeBrona, właściciel Knicks wysłał Thomasa do Ohio, by pomógł im przekonywać gwiazdora Cavs. James Dolan widocznie zapomniał, jak zły wpływ na jego drużynę maiła praca Thomasa i teraz miał on być jego tajną bronią. Miał pomóc Knicks w tym ważnym offseason. Jednak pojawianie się Thomasa chyba tylko zmniejszyło szanse drużyny z Nowego Jorku. Gdybym był na miejscu LeBrona i przyjechałby do mnie Thomas, przekonywać, że Knicks to dla mnie najlepsze miejsce, od razu przestałbym brać ich pod uwagę. Skoro ten człowiek ciągle ma tam coś do powiedzenia, po tym co zrobił ze składem drużyny, lepiej trzymać się jak najdalej tego klubu. Jeszcze wróciłby do roli GM'a i dopiero James mógłby zapomnieć o mistrzostwie. W ten sposób, Thomas pomógł Knicks, a James wybrał Heat.
Isiah dostał posadę konsultanta w Knicks. Ale według kilku źródeł, jeszcze dwa tygodnie temu Dolan chciał mianować go generalnym managerem, tyle tylko, że za zgodą Walsha. Na szczęście, Walsh ma silną pozycję i sprzeciwił się swojemu pracodawcy. Obecny Prezydent Knicks miał nawet w bezpośrednim spotkaniu z Thomasem, powiedzieć mu, że nie chce z nim pracować. Jednak Isiah się nie zniechęcił i nadal przekonywał Dolana, że przyda się w drużynie. I udało się. Dostał pracę, równocześnie pozostając na stanowisku trenera na uniwersytecie Florida International. Początkowo zastanawiano się, czy łączenie tych dwóch stanowisk nie łamie przepisów NBA, ale według ostatnich doniesień, David Stern nie zabroni mu pracy dla Knicks.
Już podczas próby pozyskania LeBrona, właściciel Knicks wysłał Thomasa do Ohio, by pomógł im przekonywać gwiazdora Cavs. James Dolan widocznie zapomniał, jak zły wpływ na jego drużynę maiła praca Thomasa i teraz miał on być jego tajną bronią. Miał pomóc Knicks w tym ważnym offseason. Jednak pojawianie się Thomasa chyba tylko zmniejszyło szanse drużyny z Nowego Jorku. Gdybym był na miejscu LeBrona i przyjechałby do mnie Thomas, przekonywać, że Knicks to dla mnie najlepsze miejsce, od razu przestałbym brać ich pod uwagę. Skoro ten człowiek ciągle ma tam coś do powiedzenia, po tym co zrobił ze składem drużyny, lepiej trzymać się jak najdalej tego klubu. Jeszcze wróciłby do roli GM'a i dopiero James mógłby zapomnieć o mistrzostwie. W ten sposób, Thomas pomógł Knicks, a James wybrał Heat.
Isiah dostał posadę konsultanta w Knicks. Ale według kilku źródeł, jeszcze dwa tygodnie temu Dolan chciał mianować go generalnym managerem, tyle tylko, że za zgodą Walsha. Na szczęście, Walsh ma silną pozycję i sprzeciwił się swojemu pracodawcy. Obecny Prezydent Knicks miał nawet w bezpośrednim spotkaniu z Thomasem, powiedzieć mu, że nie chce z nim pracować. Jednak Isiah się nie zniechęcił i nadal przekonywał Dolana, że przyda się w drużynie. I udało się. Dostał pracę, równocześnie pozostając na stanowisku trenera na uniwersytecie Florida International. Początkowo zastanawiano się, czy łączenie tych dwóch stanowisk nie łamie przepisów NBA, ale według ostatnich doniesień, David Stern nie zabroni mu pracy dla Knicks.
Podobno, głównym argumentem Thomasa, który przekonał Dolana miało być to, że duet Wlash-D'Antoni nie ma silnej pozycji i szacunku wśród gwiazd NBA, o czym miał świadczyć między innymi fakt, że nie udało im się pozyskać ani Jamesa i ani Wade'a. Dlatego głównym zadaniem Thomasa będzie przekonanie w przyszłorocznym offseason Anthony'ego, a za dwa lata Paula. Dolan uwierzył, że mu się to uda.
W oświadczeniu, w którym klub poinformował o zatrudnieniu Thomasa, napisano, że już pomógł on w pozyskaniu Stoudemire'a. Jednak według wielu źródeł, nie miał on żadnego udziału w przejściu Amare do Nowego Jorku. Podobno to Dolan naciskał, żeby przypisać mu część zasług za ten transfer. Walsh natomiast był ściekły, że Thomas wraca do drużyny. Dlatego doszło do kompromisu i Isiah nie dostał pełnego etatu, tylko rolę konsultanta.
Warto dodać, że Walsh już od dawna chciał zatrudnić swojego człowieka na stanowisku GM'a. Jego kandydatami byli ex-GM Warriors - Chris Mullin, a także były zawodnik Pacers - Mel Daniels. Jednak w obu przypadkach Dolan nie wyraził zgody. Powodem miało być trzymanie tego stanowiska dla Thomasa. Na razie Walsh zablokował ten pomysł, ale kiedy skończy się jego kontrakt, nie wykluczone, że Dolan ponownie postawi na Thomasa. Według źródeł z Knicks, nikt tam nie chciał jego powrotu, ale jak niektórzy twierdzą, Isiah owinął sobie Dolana wokół palca. Właściciel Knicks słucha jego rad i jest w stanie ponownie powierzyć mu drużynę.
Wlash posprzątał bałagan, to teraz Isiah może znowu zacząć bawić się w generalnego managera...
I jak tu wierzyć, że w Nowym Jorku rzeczywiście można zbudować silną drużynę? Skoro koleś, który tak zniszczył ten zespół, jak gdyby nigdy nic, wraca w roli wybitnego konsultanta. Ale co tam Thomas, przecież to Dolan jest tu największym problemem. To on pozwolił Thomasowi wydawać ogromne pieniądze na przeciętnych zawodników i to on zgodził się na jego powrót, nawet chciał mu dać posadę GM'a. Z takim właścicielem, Knicks daleko nie zajdą. LeBron może się cieszyć, że nie zdecydował się na Nowy Jork, natomiast Amare może zacząć się martwić, że jego szanse na tytuł będą coraz mniejsze, wraz z coraz większą rolą Thomasa w drużynie.
I jak tu wierzyć, że w Nowym Jorku rzeczywiście można zbudować silną drużynę? Skoro koleś, który tak zniszczył ten zespół, jak gdyby nigdy nic, wraca w roli wybitnego konsultanta. Ale co tam Thomas, przecież to Dolan jest tu największym problemem. To on pozwolił Thomasowi wydawać ogromne pieniądze na przeciętnych zawodników i to on zgodził się na jego powrót, nawet chciał mu dać posadę GM'a. Z takim właścicielem, Knicks daleko nie zajdą. LeBron może się cieszyć, że nie zdecydował się na Nowy Jork, natomiast Amare może zacząć się martwić, że jego szanse na tytuł będą coraz mniejsze, wraz z coraz większą rolą Thomasa w drużynie.
Amare to raczej o tytule nie myśli, jemu wystarczy duży kontrakt....
OdpowiedzUsuńA w tym świetle decyzja LeBrona, żeby nie podpisać umowy z NY jest jak najbardziej słuszna...