sobota, 17 lipca 2010

Airball spod kosza: a miało być tak pięknie...

Knicks i Nets - dwie drużyny, które już wkrótce będą bezpośrednio rywalizowały o prymat w Nowym Jorku. Dwie drużyny, które miały ogromne aspiracje przed offseason. I dwie drużyny, dla których ten offseason jest dużą porażką.
Knicks już od dwóch lat przygotowywali się na pierwszego lipca 2010. W 2008 Donnie Walsh pozbył się Zacha Randolpha i Jamala Crawforda, a przede wszystkim ich ogromnych kontraktów. To rozpoczęło proces przebudowy zespołu. Od tamtego czasu, Knicks skupiali się przede wszystkim na pozbywaniu się kontraktów, by w wakacje 2010, mieć jak najwięcej wolnych pieniędzy. Wynik drużyny nie miał znaczenia i nit nie przejmował się nieobecnością Knicks w playoffs, bo najważniejszy był jeden cel – pozyskanie Jamesa. I przez długi czas wydawało się, że LeBron wybierze właśnie Nowy Jork. Kiedy Cavs przegrali w drugiej rudzie playoffs z Celtics, w Nowym Jorku mówiono, że jest to jeden z najważniejszych momentów w historii miasta, mimo że właściwie nic nie miał z nim wspólnego. Wierzono, że po takiej porażce, James nie będzie chciał zostać w Cleveland, a jak już zdecyduje się odejść, to tylko do Knicks. I rzeczywiście opuścił Ohio, ale nie przeniósł się do Nowego Jorku.

Ostatecznie Knicks udało się ściągnąć chociaż Stoudemire'a. Dlatego tak do końca, pod względem pozyskania gwiazd, ten offseason nie jest dla nich stracony. Jednak biorąc pod uwagę, że jeszcze przed pierwszym lipca ich plan A zakładał LeBrona plus Bosha albo Stoudemire'a, plan B Wade'a i któregoś z tych podkoszowych, a C - Johnsona i Stoudemire'a, ostateczny rezultat jest dość mizerny. Chociaż akurat z tego, że nie udało im się pozyskać Joe Johnsona i nie wydali na niego dużych pieniędzy, mogą się cieszyć. W dłuższej perspektywie, dla Knicks dobrze się stało, że JJ został w Atlancie. Ale to nie zmienia faktu, że do Nowego Jorku miały trafić dwie gwiazdy, a jest tylko jedna. I to jest porażką Knicks. Dwa lata czekali i przygotowywali się na ten offseason... i skończyło się tylko na Amare. Po tych wakacjach, w sezonie 2010/11 Knicks mieli walczyć o tytuł, a w obecnej sytuacji muszą dalej budować siłę drużyny i liczyć, że Melo jednak nie przedłuży kontraktu z Nuggets.
Nets są w jeszcze gorszej sytuacji, ponieważ do nich nie trafiła żadna gwiazda. Najbogatszy człowiek Rosji - Prokhorov i czołowa postać amerykańskiego showbiznesu - Jay-Z nie byli w stanie przekonać nikogo. A trzeba pamiętać, że jeszcze pod koniec czerwca dokonali wymiany z Wizards, dzięki której pozbyli się kontraktu Yi, by powiększyć sumę pieniędzy na zakupy w offseason. Tym bardziej, te wakacje są dla nich klęską. Nie pozyskali ani LeBrona, ani Wade'a, ani Bosha, ani Stoudemire'a, ani Johnsona. Później nie udało im się przekonać Boozera, Lee, Thomasa, Haslema i wiadomo już, że ich kolejny cel – Scola, też nie będzie grał w New Jersey. Poza tym, jeszcze przed offseason mówiło się, że w przypadku, gdy nie uda im się z LeBronem, podpiszą kontrakt z Gay'em, ale on już na samym początku zdecydował się zostać w Memphis. Natomiast, kiedy okazało się, że Pierce zostanie wolnym agentem, pojawiło się dużych plotek, że Nets zaproponują mu ogromny kontrakt, który skłonni go do opuszczenia Bostonu.

Do ich niepowodzeń w pozyskaniu prawdziwej gwiazdy, trzeba jeszcze dodać draft, w którym mieli dostać Johna Walla. Przecież to oni byli najgorszą drużyną minionego sezonu, zakończyli rozgrywki z kompromitującym bilansem 12-70, a Wall miał im to wszystko wynagrodzić. Ale to też się nie udało i muszą się zadowolić wybranym z trójką Derrickiem Favorsem.

Miały być wielkie gwiazdy w Nets, a jak na razie ich najlepsze zakupy to Outalw, Morrow i Farmar. Są to bardzo dobrzy zawodnicy zadaniowi, którzy na pewno się przydadzą. Outalw będzie solidnym uzupełnieniem na trójkę, Faramr dobrym zmiennikiem dla Harrisa, a Morrow bardzo przydatną strzelbą z dystansu. Jednak mając tak duże aspiracje i plany pozyskania najlepszych free agents, ich dotychczasowe dokonania transferowe można określić tylko w jeden sposób – klęska.
Ten offseason miał sprawić, że już w najbliższym sezonie Nets będą czołową siłą ligi. To się jednak nie udało. Teraz muszą przygotować się na systematyczny i trwający proces rozwoju i tworzenia drużyny. Mają młody zespół, młode gwiazdy i dobre perspektywy na przyszłość. Za kilka lat będą bardzo silną drużyną, ale potrzebują na to czasu. Prokhorov zapowiadał, że w ciągu 5 lat Nets będą mistrzem i cięgle teoretyczne szanse na to ma. Ale ten offseason pokazał, że nie jest łatwo pozyskać gwiazdy i szybko zbudować bardzo silną drużynę, nawet jeśli ma się dużo pieniędzy do dyspozycji.

Knicks pod względem pozsychanych zawodników są w trochę lepszej sytuacji i w tym momencie nie mówię już o Amare. Do Nowego Jorku udało im się ściągnąć Feltona, czyli najlepszego rozgrywającego, dostępnego na rynku wolnych agentów. Jest on bardzo dobrym playmakeram, a w ofensywnej taktyce D'Antoni'ego można oczekiwać, że jego osiągniecie będą jeszcze lepsze. Nie jest to Nash, ale powinien dobrze wykorzystywać obecność pod koszem Stoudemire'a.
Kolejnymi nowymi zawodnikami Knicks, są gracze pozyskani z Warriors za Davida Lee. Kelenna Azubuike potrafiący zdobyć sporo punktów,  Ronny Turiaf, czyli świetny role player skutecznie walczący pod koszami, a także młody Anthony Randolph. Temu ostatniemu przewidywano wielką karierę, ale po dwóch latach w NBA, poza kilkoma przebłyskami, nie potwierdził swojego wielkiego talentu. Ma jednak dopiero 21 lat i jeszcze wszystko przed nim. Z trenerem Nelsonem nie mógł się dogadać, dlatego zmiana otoczenia i trenera może pomóc mu wreszcie rozwinąć skrzydła.

Warto jeszcze odnotować pozyskanie przez Knicks Timofey'a Mozgova. Podobno Walsh długo pracował nad tym, by ściągnąć go do Nowego Jorku i przez długi czas trzymał to w tajemnicy. Obawiał się, że sprzed nosa Mozgova może zabrać mu właściciel Nets. Prokhorov na pewno chciałby mieć swojego rodaka w Nets. Dlatego informacja, że Knicks starają się o jego pozyskanie wyszła na jaw dopiero, gdy wszystko było już ustalone. Zobaczymy jak w NBA odnajdzie się Mozgov, wiadomo, że ma być pierwszym zmiennikiem na pozycji środkowego. Podobno Knicks zagwarantowali to Rosjaninowi, mówiąc równocześnie, że nie przewidują czasu gry dla Eddy'ego Curry, a w pierwszej piątce na środku będzie grać Turiaf.

0 komentarze:

Prześlij komentarz