Dziś troszkę inaczej o wygranym, a jakże, meczu Polaków. A dlaczego? To wyjaśni się później. Znów pojechałem na mecz kadry. Standardowo pół godziny wyjeżdżałem z Warszawy (korek w stronę Janek), dalsza droga już bez jakichkolwiek korków, wypadków, więc udało mi się, wcześniej niż zakładałem ja i mój GPS, dojechać do Łodzi, na 19:30. Do meczu 45 minut, więc sobie myślę, że spokojnie kupię bilety w kasie i zdążę jeszcze na koniec rozgrzewki.
I tu zdziwienie, kolejka do kasy była dłuuuuuga. Stanąłem grzecznie na jej końcu. W oczekiwaniu na kupno upragnionych biletów, dotarło do mnie parę rzeczy. Pierwszą z nich było to, że działała jedna, słownie JEDNA kasa! Ludzi czekających na zakup setki, a tam zaledwie jedna pani siedzi i sprzedaje te bilety. Czekających za mną coraz więcej, a my powoli, powolutku przesuwamy się w stronę kas. Dlaczego? Bo ja tak to w Polsce, cwaniaczki (większość to ogoleni na łyso, groźnie łypiący, młodzi, często rzucającymi słowami na k... i ch..., mocno "pachnący" procentowymi napojami) wpychali się do kolejki tuz przed samym okienkiem. Na jakiekolwiek uwagi reagowali bardzo agresywnie. Ochrony nie widać. I jak Ci młodzi już się dopchali do kasy, kupowali +20 biletów. Dla kogo? Dla kolegów, dla kolejnych nieuczciwych ludzi, nie chcących stać w kolejce. Słuchając przekleństw, zapewnień, że są prawdziwymi kibicami ŁKS-u, utarczek słownych, próśb, bym kupił bilety 10 osobom, spędziłem godzinę. W końcu udało mi się kupić! 3 bilety moje, idziemy zająć miejsce.
Pędzę na złamanie karku, przecież pierwsza kwarta minęła. Wchodzę na wyższe sektory, szukam rzędu, mam! W tym momencie spojrzało na mnie z tego rzędu 5 miłych, łysych panów. Pierwszymi ich słowami była jakże słodkie "I co mnie k.... obchodzi, że masz bilety?". Na całe szczęście to nie były te miejsca. przechodzę paręnaście miejsc w lewo, i na moich miejscach widzę opaloną blondynkę i dwóch wyglądających jak przyjaciele Rysia Peji znajomych. Wymiana zdań, brak reakcji z ich strony, dopiero na słowo ochrona zareagowali. Nie obyło się bez ciepłych słów na do widzenia od tej młodej Pani. Ech, Polska. Ale ostatecznie jestem na swoim miejscu na meczu Polska-Gruzja!
O meczu napisano już wiele, a ja zrezygnowany po staniu w kolejce zrezygnowałem z pisania paru słów o meczu z perspektywy blogera. Dziś piszę jako kibic polskiej reprezentacji. Polacy w momencie mojego wejścia wygrywali, i tak już zostało do końca, graliśmy mocno w obronie, co mi się osobiście podobało. Przez cały mecz drażnił mnie ten Pan z mikrofonem (kto mu go dał?), który nie nadaje się do prowadzenia meczy koszykarzy. Na krzyż krzyczał do mikrofonu: "Polska! Dum-dum-dum. Polska!" i "Kto wygra mecz?". Słabo. Pomysł z kibicami ŁKS-u to jakiś pomysł, słabo realizowany. Trzeba pochwalić ich za kulturalny doping, duże chęci, parę fajnych pomysłów, ale zdawali się ginąć gdzieś w tłumie okrzyków spikera i trąbek. Co zapamiętam z meczu? Zaprzepaszczoną szansę Polski na wygranie więcej niż 19 punktami oraz coraz śmielszego Berishę (nie będę wspominał o Lampe, gra świetnie).
Po perypetiach w Łodzi zastanawiam się, czy jechać do Katowic. Jeśli pojadę na mecz, to tylko z wcześniej kupionym biletem na miejsca na samym dole. A tak niewiele starczy, wynajęcie jeszcze paru osób do dystrybucji biletów, wynajęcie kilku panów w rozmiarach 2m x 2m do pilnowania kas i postawienie barierek. No i większa kontrola sektorów górnych. Mnie nie zniechęci ta przygoda w Łodzi do chodzenia na mecze kadry. Ale ilu takich będzie, i jakie straty poniósł związek (chociażby czysto finansowe)?
Zawodnicy NBA w eliminacjach:
Grupa A
Łotwa - Czarnogóra 84:90
Zawodnik Minnesoty Timberwolves, Nikola Peković, pomógł swojej reprezentacji w odniesieniu sukcesu notując w 21 minut 16 punktów i 6 zbiórek.
Izrael - Włochy 76:81
Dobry występ Omriego Casspiego (20 pkt, 10 zb) nie pomógł zwyciężyć na własnym terenie reprezentacji Izraela. To dzięki dwóm graczom z NBA, Włosi wyrwali zwycięstwo w Tel Awiwie. Marco Belinelli (14 pkt, 8 zb, 6 as) oraz Andrea Bargnani (26 pkt, 5 zb, 2 bl) łącznie zdobyli prawie połowę punktów swojego zespołu.
Grupa B
Macedonia - Ukraina 71:55
Jedyny już Ukrainiec w NBA, Kyrylo Fesenko (Pecherov podpisał kontrakt w Europie) w zaledwie 14 minut zdobył 5 punktów i 4 zbiórki.
Wielka Brytania - Węgry 66:64
Mimo ambitnej pogoni Madziarów w czwartej kwarcie to zespół Luola Denga był górą. Gracz Byków zanotował przeciętne jak dla niego 15 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty. Godny podkreślenia jest występ byłego już gracza NBA, Popsa Mensah-Bonsu, który zanotował pokaźne double-double (15 pkt, 17 zb)
meczów nie meczy:)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ktoś zauważył, że nie powinno się zatrudniać weselnych wodzirejów na mecze koszykówki! Oglądając wczoraj mecz siatkarzy Polska-Brazylia nie było słychać żadnych durnych "zagrzewaczy" do dopingu, tylko kibiców i ich doping - i tak powinno być.
OdpowiedzUsuńCo do kas - to jest chyba polski standard, przypomina się scena z Misia "Jem przecież..." - i to się chyba do dziś nie zmieniło...
A kibice...coż, dziwne w sumie, że znaleźli się tam ludzie wyglądający na "kibiców" piłkarskich, ale widocznie taki jest przekrój interesujących się basketem - przynajmniej w Łodzi...