Dzisiaj odbędzie się loteria do draftu 2010. Okaże się, kto wylosuje ten najcenniejszy numer 1.
Czy będą to Nets? W końcu tak walczyli o jak największe szanse w loterii, że przegrali aż 70 spotkań. Jako najgorsza drużyna dostaną najwięcej piłeczek w losowaniu, ale to wcale nie znaczy, że mają pewną jedynkę. Ostatnio najgorsza drużyna wybierała jak pierwsza w 2004 i 2003. Rok temu jedynkę wylosowali Clippers, którzy w tabeli byli drudzy od dołu. Najgorszym Kings przypadł dopiero 4 numer, ale nie mają co żałować, wykorzystali go na Evansa - ROY. Natomiast w latach 2005-08 loterię wygrywały drużyny spoza najgorszej czwórki. W 2008 numer jeden dostali Bulls, będący dopiero 9 od końca, co daje nadzieje Jazz, którzy są właścicielami picku Knicks (9 najgorszej drużyny w tym sezonie). Nets natomiast mogą być prawie pewni, że będą wybierać jako jedna z czterech pierwszych drużyn. Od 1990, kiedy wprowadzono ważony system losowania, żadna z najgorszych drużyn nie dostała niższego numeru niż 4.
Tak przedstawia się najgorsza dziesiątka sezonu 09/10:
1. Nets
2. Wolves
3. Kings
4. Warriors
5. Wizards
6. Sixers
7. Pistons
8. Clippers
9. Knciks
10. Pacers
Ale nawet wylosowanie wysokiego numeru, nie gwarantuje pozyskanie wybitnego zawodnika. Teoretycznie jedynka to przyszła gwiazda NBA, franchise player, ale nie zawsze tak jest. Draft to loteria także pod względem wyboru zawodnika. Czasami nawet najlepszy scouting nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze szczęście i 'nosa' do wyboru tego najbardziej odpowiedniego zawodnika, który nie tylko ma ogromny potencjał, ale jeszcze będzie potrafił go zrealizować i co równie ważne, nie rozsypie się z powodu kolejnych kontuzji.
W każdym drafcie jest przynajmniej kilka poważnych pomyłek. Oto najgorsze wybory z pierwszej dziesiątki ostatnich 5 draftów (licząc od draftu 2008, 2009 na razie pomijam, poczekajmy jeszcze przynajmniej jeden sezon).
2008
Joe Alexander, Bucks numer 8
Z jego nazwiskiem kojarzą mi się dwie rzeczy: 1) Bucks nie zdecydowali się wykorzystać opcji przedłużenia jego kontraktu, co dotychczas nie zdarzyło się wobec zawodnika z pierwszej dziesiątki draftu. 2) Rok temu z Fernandezem i Westbrookiem walczył o miejsce w konkursie wsadów. Niestety kibice go nie wybrali. A udział w SDC mógł sprawić, że jego kariera potoczyłaby się inaczej. Tak się chłopak starał, a teraz nikt o nim nie pamięta (dla przypomnienia, sezon zakończył na ławce Bulls).
2007
Brandan Wright, Bobcats numer 8
Bobcats szybko zorientowali się, że popełnili błąd i jeszcze w dzień draftu oddali go do Warriors za Richardsona. W pierwszym roku nie mógł przebić się do rotacji, potem stracił połowę kolejnego sezonu i cały obecny z powodu kontuzji.
Czy będą to Nets? W końcu tak walczyli o jak największe szanse w loterii, że przegrali aż 70 spotkań. Jako najgorsza drużyna dostaną najwięcej piłeczek w losowaniu, ale to wcale nie znaczy, że mają pewną jedynkę. Ostatnio najgorsza drużyna wybierała jak pierwsza w 2004 i 2003. Rok temu jedynkę wylosowali Clippers, którzy w tabeli byli drudzy od dołu. Najgorszym Kings przypadł dopiero 4 numer, ale nie mają co żałować, wykorzystali go na Evansa - ROY. Natomiast w latach 2005-08 loterię wygrywały drużyny spoza najgorszej czwórki. W 2008 numer jeden dostali Bulls, będący dopiero 9 od końca, co daje nadzieje Jazz, którzy są właścicielami picku Knicks (9 najgorszej drużyny w tym sezonie). Nets natomiast mogą być prawie pewni, że będą wybierać jako jedna z czterech pierwszych drużyn. Od 1990, kiedy wprowadzono ważony system losowania, żadna z najgorszych drużyn nie dostała niższego numeru niż 4.
Tak przedstawia się najgorsza dziesiątka sezonu 09/10:
1. Nets
2. Wolves
3. Kings
4. Warriors
5. Wizards
6. Sixers
7. Pistons
8. Clippers
9. Knciks
10. Pacers
Ale nawet wylosowanie wysokiego numeru, nie gwarantuje pozyskanie wybitnego zawodnika. Teoretycznie jedynka to przyszła gwiazda NBA, franchise player, ale nie zawsze tak jest. Draft to loteria także pod względem wyboru zawodnika. Czasami nawet najlepszy scouting nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze szczęście i 'nosa' do wyboru tego najbardziej odpowiedniego zawodnika, który nie tylko ma ogromny potencjał, ale jeszcze będzie potrafił go zrealizować i co równie ważne, nie rozsypie się z powodu kolejnych kontuzji.
W każdym drafcie jest przynajmniej kilka poważnych pomyłek. Oto najgorsze wybory z pierwszej dziesiątki ostatnich 5 draftów (licząc od draftu 2008, 2009 na razie pomijam, poczekajmy jeszcze przynajmniej jeden sezon).
2008
Joe Alexander, Bucks numer 8
Z jego nazwiskiem kojarzą mi się dwie rzeczy: 1) Bucks nie zdecydowali się wykorzystać opcji przedłużenia jego kontraktu, co dotychczas nie zdarzyło się wobec zawodnika z pierwszej dziesiątki draftu. 2) Rok temu z Fernandezem i Westbrookiem walczył o miejsce w konkursie wsadów. Niestety kibice go nie wybrali. A udział w SDC mógł sprawić, że jego kariera potoczyłaby się inaczej. Tak się chłopak starał, a teraz nikt o nim nie pamięta (dla przypomnienia, sezon zakończył na ławce Bulls).
2007
Brandan Wright, Bobcats numer 8
Bobcats szybko zorientowali się, że popełnili błąd i jeszcze w dzień draftu oddali go do Warriors za Richardsona. W pierwszym roku nie mógł przebić się do rotacji, potem stracił połowę kolejnego sezonu i cały obecny z powodu kontuzji.
Daleko nie zaleciał.
2006
2006
Adam Morrison, Bobcats numer 3
Człowiek z wąsem, wybrany przez Jordana, by zmienić losy Bobcats. Wielkanadzieja porażka białych.
Rok temu trener Jackson nieopacznie nie wstawił go do składu Lakers na playoffs, ale w tym roku Marrison wystąpił już w 2 meczach fazy posezonowej i jeśli znowu zdobędą mistrzostwo, on będzie miał w tym swój udział. Robi oszałamiającą karierę. Dlaczego ja go umieściłem na tej liście?
Shelden Williams, Hawks numer 4
W sezonie debiutanckim Hawks konsekwentnie stawiali na niego, dawali mu dużo czasu gry (w 81 meczach spędzał na parkiecie średnio 18.7 minut), ale już w drugim roku poddali się i wytransferowali do Kings. Teraz jest głębokim rezerwowym Celtics, a zanany jest nie jako Shelden Williams - gracz NBA, tylko Shelden William - mąż Candace Parker, gwiazdy WNBA.
Patrick O'Bryant, Warriors numer 9
O'Bryant nic nie ma wspólnego z Bryantem, a przynajmniej nie z Kobe'm. Po dwóch latach na ławce w Golden State przesiadł się na ławkę w Bostonie, a ostatnio grzał ławę w Toronto. Jeszcze trochę i będzie mógł zostać ekspertem od krzesełek na ławkach rezerwowych. W Celtics miał chociaż dobre towarzystwo na ławce:
Człowiek z wąsem, wybrany przez Jordana, by zmienić losy Bobcats. Wielka
Rok temu trener Jackson nieopacznie nie wstawił go do składu Lakers na playoffs, ale w tym roku Marrison wystąpił już w 2 meczach fazy posezonowej i jeśli znowu zdobędą mistrzostwo, on będzie miał w tym swój udział. Robi oszałamiającą karierę. Dlaczego ja go umieściłem na tej liście?
Shelden Williams, Hawks numer 4
W sezonie debiutanckim Hawks konsekwentnie stawiali na niego, dawali mu dużo czasu gry (w 81 meczach spędzał na parkiecie średnio 18.7 minut), ale już w drugim roku poddali się i wytransferowali do Kings. Teraz jest głębokim rezerwowym Celtics, a zanany jest nie jako Shelden Williams - gracz NBA, tylko Shelden William - mąż Candace Parker, gwiazdy WNBA.
Patrick O'Bryant, Warriors numer 9
O'Bryant nic nie ma wspólnego z Bryantem, a przynajmniej nie z Kobe'm. Po dwóch latach na ławce w Golden State przesiadł się na ławkę w Bostonie, a ostatnio grzał ławę w Toronto. Jeszcze trochę i będzie mógł zostać ekspertem od krzesełek na ławkach rezerwowych. W Celtics miał chociaż dobre towarzystwo na ławce:
Mouhamed Sene, Sonics numer 10
211 centymetrów wzrostu. Co by tu więcej napisać? Senegalczyka w NBA już nie ma, a przez 3 sezony udało mu się wystąpić w 47 meczach. Kolejny z cyklu 'wysoki gracz z dobrymi warunkami fizycznymi' – zawsze ktoś zaryzykuje i weźmie takiego.
2005
Ike Diogu, Warriors numer 9
W Warriors się nie sprawdził, w Pacers i Blazers też nie, w Kings pokazał się z dobrej strony w kilku meczach, ale to był koniec sezonu. W tym roku miał wreszcie wybić się w Hornets, ale stracił cały sezon z powodu kontuzji.
Fran Vasquez, Magic numer 11
Co prawda jest to lista najgorszych wyborów w pierwszej dziesiątki, ale musiałem wspomnieć o Vasquezie. Magic wybrali go, licząc, że stworzy on z Howardem zabójczy duet podkoszowy. Jednak Vasquez do teraz nie zdecydował się na grę w NBA i chyba już się nie zdecyduje. Na szczęście Magic pozyskali w tym samym drafcie wybranego 46 numerów później przez Suns, Gortata.
2004
Shaun Livingston, Clippers numer 4
Wszyscy znają jego historię - kontuzja kolana.
Rafael Araujo, Raptors numer 8
W pierwszych dwóch sezonach w Toronto nawet wystąpił w 75 meczach w pierwszej piątce. A o tym co prezentował na parkiecie, świadczy fakt, że od 2007 nie ma go już w NBA. Wzrost miał (211 cm), ale nic poza tym. W Wolves nigdy nie zagrał, został zwolniony przed rozpoczęciem sezonu.
Luke Jackson, Cavs numer 10
W debiutanckim sezonie musiał przejść poważną operację pleców. Przez dwa lata w Cleveland wystąpił tylko w 46 meczach i został zwolniony. Potem próbował jeszcze swoich sił w Clippers, Raptors i Heat, ale w sumie w tych 3 drużynach rozegrał ledwie 27 spotkań. Ostatni raz widziany był w NBA w lutym 2008 roku.
W debiutanckim sezonie musiał przejść poważną operację pleców. Przez dwa lata w Cleveland wystąpił tylko w 46 meczach i został zwolniony. Potem próbował jeszcze swoich sił w Clippers, Raptors i Heat, ale w sumie w tych 3 drużynach rozegrał ledwie 27 spotkań. Ostatni raz widziany był w NBA w lutym 2008 roku.
Nie wiem czy zauważyliście, ale w ostatnich latach numer 8 wygląda na najbardziej pechowy. 2004 - Araujo, 2007 – Wright, 2008 – Alexander, a w 2009 - Hill, który w sezonie debiutanckim też rozczarował. Do tego można dodać także Frye'a (ósemka w 2005), w tym roku gra znacznie lepiej, ale i tak daleko mu do zawodnika z pierwszej dziesiątki draftu. Gay, wybrany jako ósmy w 2006, to za mało, by uratować honor tego numeru.
Jeszcze na koniec chciałbym znaczyć, że pominąłem kilka innych błędów tych draftów, jak chociażby wybór Bargnani'ego z jedynką, Marvin Williamsa z dwójką, czy Tyrusa Thomasa i Conley'a z czwórką. Są to jednak innego rodzaju błędy - dobrzy zawodnicy, którzy zostali wybrani zbyt wysoko. Ja skupiłem się na tych, którzy zupełnie nic nie dali swoim drużynom i w najlepszym wypadku skończyli w roli głębokiego rezerwowego.
Przy okazji, jeśli ktoś jeszcze nie czytał, zachęcam do zapoznania się z reDRAFTospekcja autorstwa Macieja.
0 komentarze:
Prześlij komentarz