Postanowiłem, że nie będę pisał szczegółowej analizy przed finałem wschodu, a zamiast tego napiszę dlaczego uważam, że wygrają Celtics.
Zdaję sobie sprawę z tego, że rok temu Magic także byli niedoceniani, a potem awansowali do finału. Teraz są silniejsi i właściwie to oni są faworytami. W dodatku gra tam Gortat i chciałbym, żeby Polak znowu wystąpił w finale, jednak mimo to uważam, że wygrają Celtics. Dlaczego?
Po pierwsze – Rondo.
Gra fantastycznie i udowodnia, że jest jednym z najlepszych playmakerów w lidze. Nawet jeśli w starciu z Magic nie będzie już tak skuteczny w ataku, ponieważ lepiej będzie go krył Nelson, a wchodząc pod kosz będzie musiał uważać na bloki Howarda, to i tak może nadal być gwiazdą swojego zespołu. Jego najsilniejszą bronią są fantastyczne podania i kreowanie partnerów, to on nakręca grę Celtics. Poza tym, jest bardzo dobrym obrońcą i na pewno sprawi sporo problemów Nelsonowi, który już nie będzie tak łatwo zdobywał punktów, jak w dwóch pierwszych seriach.
Po drugie – KG.
Już dawno nie był w tak wysokiej formie. Widać w jego grze ogromną determinację i wolę walki. Tego bardzo brakowało Celtics rok temu. KG jest ich liderem, który swoim zachowaniem potrafi zmotywować partnerów do większego wysiłku na parkiecie.
Po trzecie – obrona.
To będzie seria zdominowana przez obronę. Zarówno Celtics jak i Magic są pod tym względem bardzo silni, ale to jednak drużyna z Bostonu ma lepszą defensywę. To oni zdobyli dzięki niej mistrzostwo, a do tego mają na ławce Toma Thibodeau, który zawsze wymyśli, jak najskuteczniej powstrzymać rywali.
Po czwarte – 8-0 Magic.
W dwóch pierwszych rundach Magic grali fantastyczną koszykówkę, bardzo dobrą obronę i wynikający z niej morderczy dla przeciwników atak. Właściwie po tym, co dotychczas pokazali, wydaje się, że są nie do zatrzymania. Ale trzeba pamiętać, że rok temu w takiej samej sytuacji byli Cavs, a w 2005 bilans 8-0 miał Stan Van Gudny z Heat. Zarówno Cavs, jak i Heat przegrali finał wschodu. Dlatego historia nie jest po ich stronie. Poza tym, wydaje mi się, że totalna destrukcja Hawks nie była tylko wynikiem świetnej gry Magic, ale w równym stopniu poddaniem się Hawks.
Po piąte – Rivers.
Jest znacznie lepszym trenerem niż Van Gundy. W odróżnieniu od Van Gundy'ego, on pokonał w finale Lakers i zdobył mistrzostwo. Rivers wie jak poprowadzić swoją drużynę, jak wykorzystać najsilniejsze strony i z motywować swoich zawodników. Podczas gdy Van Gundy'emu zdarzając się dziwne decyzje, trudne do wytłumaczenia. Pojedynek trenerski w tej bardzo wyrównanej rywalizacji odegra istotną rolę, a przewagę w nim ma Rivers.
Po szóste – doświadczenie.
Celtics są starszą, ale też bardziej doświadczoną drużyną. Garnett, Allen i Pierce potrafią wygrywać te najważniejsze mecze, trafić te decydujące rzuty. Natomiast w Magic Howard jest kluczową postacią, ale w decydujących meczach jeszcze nie potwierdził, że jest w stanie dać swojej drużynie zwycięstwo. Nelson nie jest clutch playerem. Carter natomiast jako jedyny z podstawowych zawodników Magic nie ma doświadczenia z występu w wielkim finale, a to jest dopiero jego pierwszy finał konferencji w karierze.
Zdaję sobie sprawę z tego, że rok temu Magic także byli niedoceniani, a potem awansowali do finału. Teraz są silniejsi i właściwie to oni są faworytami. W dodatku gra tam Gortat i chciałbym, żeby Polak znowu wystąpił w finale, jednak mimo to uważam, że wygrają Celtics. Dlaczego?
Po pierwsze – Rondo.
Gra fantastycznie i udowodnia, że jest jednym z najlepszych playmakerów w lidze. Nawet jeśli w starciu z Magic nie będzie już tak skuteczny w ataku, ponieważ lepiej będzie go krył Nelson, a wchodząc pod kosz będzie musiał uważać na bloki Howarda, to i tak może nadal być gwiazdą swojego zespołu. Jego najsilniejszą bronią są fantastyczne podania i kreowanie partnerów, to on nakręca grę Celtics. Poza tym, jest bardzo dobrym obrońcą i na pewno sprawi sporo problemów Nelsonowi, który już nie będzie tak łatwo zdobywał punktów, jak w dwóch pierwszych seriach.
Po drugie – KG.
Już dawno nie był w tak wysokiej formie. Widać w jego grze ogromną determinację i wolę walki. Tego bardzo brakowało Celtics rok temu. KG jest ich liderem, który swoim zachowaniem potrafi zmotywować partnerów do większego wysiłku na parkiecie.
Po trzecie – obrona.
To będzie seria zdominowana przez obronę. Zarówno Celtics jak i Magic są pod tym względem bardzo silni, ale to jednak drużyna z Bostonu ma lepszą defensywę. To oni zdobyli dzięki niej mistrzostwo, a do tego mają na ławce Toma Thibodeau, który zawsze wymyśli, jak najskuteczniej powstrzymać rywali.
Po czwarte – 8-0 Magic.
W dwóch pierwszych rundach Magic grali fantastyczną koszykówkę, bardzo dobrą obronę i wynikający z niej morderczy dla przeciwników atak. Właściwie po tym, co dotychczas pokazali, wydaje się, że są nie do zatrzymania. Ale trzeba pamiętać, że rok temu w takiej samej sytuacji byli Cavs, a w 2005 bilans 8-0 miał Stan Van Gudny z Heat. Zarówno Cavs, jak i Heat przegrali finał wschodu. Dlatego historia nie jest po ich stronie. Poza tym, wydaje mi się, że totalna destrukcja Hawks nie była tylko wynikiem świetnej gry Magic, ale w równym stopniu poddaniem się Hawks.
Po piąte – Rivers.
Jest znacznie lepszym trenerem niż Van Gundy. W odróżnieniu od Van Gundy'ego, on pokonał w finale Lakers i zdobył mistrzostwo. Rivers wie jak poprowadzić swoją drużynę, jak wykorzystać najsilniejsze strony i z motywować swoich zawodników. Podczas gdy Van Gundy'emu zdarzając się dziwne decyzje, trudne do wytłumaczenia. Pojedynek trenerski w tej bardzo wyrównanej rywalizacji odegra istotną rolę, a przewagę w nim ma Rivers.
Po szóste – doświadczenie.
Celtics są starszą, ale też bardziej doświadczoną drużyną. Garnett, Allen i Pierce potrafią wygrywać te najważniejsze mecze, trafić te decydujące rzuty. Natomiast w Magic Howard jest kluczową postacią, ale w decydujących meczach jeszcze nie potwierdził, że jest w stanie dać swojej drużynie zwycięstwo. Nelson nie jest clutch playerem. Carter natomiast jako jedyny z podstawowych zawodników Magic nie ma doświadczenia z występu w wielkim finale, a to jest dopiero jego pierwszy finał konferencji w karierze.
Po siódme – Perkins i spółka.
Perkins, Wallace i Davis to zawodnicy, którzy będą zajmować się pilnowaniem Howarda. Center Magic w pojedynkach z Celtics zawsze ma problemy w ataku. Podkoszowi drużyny z Bosotnu będą z nim grać jeden na jeden, bardzo uprzykrzą mu życie, a gdy nie będzie skuteczny w ataku, łatwiej będzie im kryć obwód i uchronić się przed trójkami Magic.
Po ósme – rezerwowi.
To Magic mają najdłuższą ławkę w lidze i to ich zmiennicy będą zdobywać więcej punktów. Jednak nie można lekceważyć rezerwowych Celtics. Tony Allen już nie raz odgrywał kluczową rolę w tych playoffs i pomagał swojej drużynie wygrywać, Davis świetnie zastąpił Garnetta, gdy zawieszono go na jeden mecz w pierwszej rundzie, a Wallace w serii z Cavs miał dwa bardzo dobre występy w kluczowych meczach.
Po dziewiąte – mecze na wyjazdach.
Przewagę własnego parkietu mają Magic, ale Celtics pokazali, że gra na wyjazdach nie stanowi dla nich problemu. W drugiej rundzie wygrali w Cleveland dwa kluczowe mecze, numer 2 i 5.
Po dziesiąte – determinacja Celtics.
W drugiej połowie sezonu grali bardzo słabo, ale konsekwentnie twierdzili, że nie ma to dla nich znaczenia. Dopiero w playoffs mieli zacząć grać na wysokim poziomie i tak się stało. Zaprezentowali rewelacyjną obronę, która może dawać im nadzieję na walkę o tytuł, jeśli podtrzymają ją na tym poziomie co dotychczas. Wielka trójka gra bardzo dobrze, a nadzwyczaj dobrze spisuje się Rondo. Celtics mają ogromną determinacje, by wygrać w tym roku i pokazać, że nie są jeszcze za starzy. Dotychczasowe dwie serie pokazały, że dysponują też odpowiednią siłą na parkiecie, by o tytuł powalczyć.
Perkins, Wallace i Davis to zawodnicy, którzy będą zajmować się pilnowaniem Howarda. Center Magic w pojedynkach z Celtics zawsze ma problemy w ataku. Podkoszowi drużyny z Bosotnu będą z nim grać jeden na jeden, bardzo uprzykrzą mu życie, a gdy nie będzie skuteczny w ataku, łatwiej będzie im kryć obwód i uchronić się przed trójkami Magic.
Po ósme – rezerwowi.
To Magic mają najdłuższą ławkę w lidze i to ich zmiennicy będą zdobywać więcej punktów. Jednak nie można lekceważyć rezerwowych Celtics. Tony Allen już nie raz odgrywał kluczową rolę w tych playoffs i pomagał swojej drużynie wygrywać, Davis świetnie zastąpił Garnetta, gdy zawieszono go na jeden mecz w pierwszej rundzie, a Wallace w serii z Cavs miał dwa bardzo dobre występy w kluczowych meczach.
Po dziewiąte – mecze na wyjazdach.
Przewagę własnego parkietu mają Magic, ale Celtics pokazali, że gra na wyjazdach nie stanowi dla nich problemu. W drugiej rundzie wygrali w Cleveland dwa kluczowe mecze, numer 2 i 5.
Po dziesiąte – determinacja Celtics.
W drugiej połowie sezonu grali bardzo słabo, ale konsekwentnie twierdzili, że nie ma to dla nich znaczenia. Dopiero w playoffs mieli zacząć grać na wysokim poziomie i tak się stało. Zaprezentowali rewelacyjną obronę, która może dawać im nadzieję na walkę o tytuł, jeśli podtrzymają ją na tym poziomie co dotychczas. Wielka trójka gra bardzo dobrze, a nadzwyczaj dobrze spisuje się Rondo. Celtics mają ogromną determinacje, by wygrać w tym roku i pokazać, że nie są jeszcze za starzy. Dotychczasowe dwie serie pokazały, że dysponują też odpowiednią siłą na parkiecie, by o tytuł powalczyć.
Magic w 6
OdpowiedzUsuńPezet pisze:
OdpowiedzUsuńBoston w 6 max w 7
Stawiam na Boston w 6 - Maciej;]
OdpowiedzUsuńNo to Boston postanowił udowodnić, że masz rację i wzięli pierwszy mecz w Orlando...
OdpowiedzUsuń