To nie był dobry sezon dla Wizards – śmierć wieloletniego właściciela klubu, afera z Arenasem, zupełna przebudowa zespołu i miejsce na dnie tabeli wschodu. A jeszcze tuż przed rozpoczęciem rozgrywek, oczekiwano, że ta drużyna będzie jedną z najlepszych w swojej konferencji.
Wczoraj ta zła seria została przerwana.
Wizards, mimo że byli dopiero piątą najgorszą drużyną ligi, wylosowali pierwszy numer draftu. Trzeba przypomnieć, że w poprzednim sezonie byli na drugim miejscu, pod względem największych szans na wygranie loterii, a skończyli z piątym numerem (potem go wytransferowali). Teraz szanse były mniejsze, ale szczęście im sprzyjało. Żona zmarłego Abe Pollina reprezentowała Wizards, a na palcu miała mistrzowski pierścień z 1978 roku (jedyny tytuł w historii klubu) – on przyniósł szczęście i teraz w Waszyngtonie znowu można planować przyszłą walkę o mistrzostwo. John Wall, który jest przez wszystkich uznawany za pewniaka na jedynkę, jest już ich. W tym momencie nie ma znaczenia, jak i czy rozgrywający Wall będzie potrafił grać razem z Arenasem. O tym Wizards będą myśleć w dalszej kolejności. Teraz najważniejsze jest, że dostaną teoretycznie najlepszego zawodnika draftu 2010. Jest to wspaniała wiadomość dla drużyny, która jest właśnie w fazie totalnej przebudowy. Poza tym, trzeba również pamiętać, że w Waszyngtonie mają sporo wolnych pieniędzy, a fakt, że w ich składzie będzie Wall (lub ewentualnie Turner), na pewno pomoże im w przekonywaniu wolnych agentów.
Na ogłoszeniu wyników losowania był także Ted Leonsis, obecnie mniejszościowy właściciel Wizards, który już wkrótce przejmie władzę w klubie. Dla nowego właściciela lepszej informacji niż wygranie loterii być nie mogło. Teraz ma znacznie lepsze perspektywy na przyszłość, na szybkie zbudowanie silnego zespołu, który za kilka lat będzie walczył o mistrzostwo i co też bardzo ważne, będzie przynosił zyski. Z Wallem w składzie, ten klub jest wart dużo więcej.
Wczoraj ta zła seria została przerwana.
Wizards, mimo że byli dopiero piątą najgorszą drużyną ligi, wylosowali pierwszy numer draftu. Trzeba przypomnieć, że w poprzednim sezonie byli na drugim miejscu, pod względem największych szans na wygranie loterii, a skończyli z piątym numerem (potem go wytransferowali). Teraz szanse były mniejsze, ale szczęście im sprzyjało. Żona zmarłego Abe Pollina reprezentowała Wizards, a na palcu miała mistrzowski pierścień z 1978 roku (jedyny tytuł w historii klubu) – on przyniósł szczęście i teraz w Waszyngtonie znowu można planować przyszłą walkę o mistrzostwo. John Wall, który jest przez wszystkich uznawany za pewniaka na jedynkę, jest już ich. W tym momencie nie ma znaczenia, jak i czy rozgrywający Wall będzie potrafił grać razem z Arenasem. O tym Wizards będą myśleć w dalszej kolejności. Teraz najważniejsze jest, że dostaną teoretycznie najlepszego zawodnika draftu 2010. Jest to wspaniała wiadomość dla drużyny, która jest właśnie w fazie totalnej przebudowy. Poza tym, trzeba również pamiętać, że w Waszyngtonie mają sporo wolnych pieniędzy, a fakt, że w ich składzie będzie Wall (lub ewentualnie Turner), na pewno pomoże im w przekonywaniu wolnych agentów.
Na ogłoszeniu wyników losowania był także Ted Leonsis, obecnie mniejszościowy właściciel Wizards, który już wkrótce przejmie władzę w klubie. Dla nowego właściciela lepszej informacji niż wygranie loterii być nie mogło. Teraz ma znacznie lepsze perspektywy na przyszłość, na szybkie zbudowanie silnego zespołu, który za kilka lat będzie walczył o mistrzostwo i co też bardzo ważne, będzie przynosił zyski. Z Wallem w składzie, ten klub jest wart dużo więcej.
Numer 1 dla Wizards – od razu przypomina się słynny w historii klubu z Waszyngtonu draft 2001, kiedy między innymi Michael Jordan postawił na Kwame Browna. To był ogromny błąd. Na szczęście, w tym roku to się nie powinno powtórzyć. Brown w 2001 miał 19 lat i przystąpił do draftu od razu po szkole średniej. Może miał duży potencjał, ale postawienie na niego było ryzykowne. W tym przypadku to ryzyko się nie opłaciło. Wall czy Turner sprawdzili się już w NCAA i są dużo pewniejsi. Oczywiście nie można przesądzić, że zrobią w NBA wielką karierę, ale mają na to bardzo duże szanse. Ta jedynka powinna rzeczywiście dać Wizards franchise playera.
Sixers wylosowali drugi numer, a w tabeli zajęli szóste miejsce od końca. Dlatego, tak samo jak dla Wizards, jest to dla nich duża niespodzianka i wielkie szczęście. To szczęście przyniósł im Holiday, który w swoim sezonie debiutanckim prezentował się bardzo dobrze i teraz z zawodnikiem pozyskanym w drafcie będzie tworzył przyszłość drużyny z Filadelfii. Obecne rozgrywki były dla Sixers bardzo słabe, wydali ogromne pieniądze na swoich zawodników, zatrudnili nowego trenera, ale zamiast występem w playoffs, zakończyło się rozczarowaniem. Pozyskanie młodego gwiazdora jest ogromnym wsparciem dla Sixers, zwłaszcza, że przepłacenie Branda i Dalemberta nie pozwala im na wzmocnienie się poprzez pozyskanie wolnego agenta.
Sixers wylosowali drugi numer, a w tabeli zajęli szóste miejsce od końca. Dlatego, tak samo jak dla Wizards, jest to dla nich duża niespodzianka i wielkie szczęście. To szczęście przyniósł im Holiday, który w swoim sezonie debiutanckim prezentował się bardzo dobrze i teraz z zawodnikiem pozyskanym w drafcie będzie tworzył przyszłość drużyny z Filadelfii. Obecne rozgrywki były dla Sixers bardzo słabe, wydali ogromne pieniądze na swoich zawodników, zatrudnili nowego trenera, ale zamiast występem w playoffs, zakończyło się rozczarowaniem. Pozyskanie młodego gwiazdora jest ogromnym wsparciem dla Sixers, zwłaszcza, że przepłacenie Branda i Dalemberta nie pozwala im na wzmocnienie się poprzez pozyskanie wolnego agenta.
Nets liczyli na jedynkę. Prokhorov nie przyniósł im szczęścia, ale trójka to nadal bardzo wysoki pick i również daje możliwość pozyskania wybitnego zawodnika. Mogło być lepiej, ale nie ma wątpliwości, że i tak ten offseason będzie dla Nets bardzo udany.
Druga najgorsza drużyna sezonu, Wolves dostała czwarty numer, a z piątką wybierać będą Kings. I to drużyna z Sacramento ma ostatnio najmniej szczęścia w loterii. W zeszłym roku byli najgorsi w NBA, a przypadł im dopiero numer 4, teraz byli trzeci od końca w tabeli i mają numer 5. Chociaż brak szczęścia w loterii nie oznacza braku szczęścia w drafcie. Przecież ostatnio czwórka nie przeszkodziła im w pozyskaniu najlepszego debiutanta sezonu. Postawienie na Evansa okazało się świetną decyzją. Może teraz też uda im się dostać zawodnika, którego drużyny wybierające wcześniej nie docenią i przeoczą.
Draft 2010 odbędzie się za nieco ponad miesiąc, 24 czerwca.
0 komentarze:
Prześlij komentarz