Niestety druga runda nie rozpoczęła się dla Polaków tak dobrze jak pierwsza. Po dwóch dniach przerwy nasi zawodnicy mieli odzyskać siły, wyciągnąć wnioski ze spotkania z Turcją i pokonać Serbów. Nie ma wątpliwości, że Serbia była w naszym zasięgu, mogliśmy ten mecz wygrać. Nie był to taki sam mecz jak z Turcją, kiedy nic nam nie wychodziło i w ogóle nie potrafiliśmy nawiązać walki z naszym przeciwnikiem.
Już na samym początku było widać, że to nie będzie łatwe spotkanie. Zaczęło się od 0-7, na szczęście szybko odrobiliśmy tą stratę i pierwsza kwarta zakończyła się tylko jednopunktową przewagą Serbów. W tej części świetnie zagrał Ignerski. Trafił 3 na 3 za trzy i zdobył połowę z 22 punktów całej drużyny. Jednak na tym zakończył swój udany występ. Do końca meczu do swojego dorobku dołożył tylko 2 punkty, a kolejne 3 próby zza linii spudłował. A w czwartej kwarcie jego celne rzuty z dystansu były tym czego nam bardo zabrakło.
W połowie trzeciej kwarty Polacy przegrywali już różnicą 16 punktów, po tym jak Serbowie odnotowali serię 13-0. Poza Gortatem fatalnie spisywali się pozostali zawodnicy pierwszej piątki. Logan przez trzy kwarty spudłował 7 z 8 rzutów z gry i miał zaledwie 4 punkty. Cały mecz zakończył z 10 punktami i 6 asystami. Jeszcze gorzej zaprezentował się Lampe, dla którego był to kompromitujący występ. Na swoim koncie miał 2 punkty zdobyte ze skutecznością na poziomie 14%. Zawiódł także Szubarga – 2 punkty i 3 asysty.
Tak więc na 5 minut przed końcem spotkania było 62-64 i mogliśmy realnie myśleć o zwycięstwie. Jednak w tym decydującym momencie rezerwowi nie byli już w stanie pociągnąć naszej drużyny. Oni byli od walki, a kiedy już zrobili swoje, potrzebni byli zawodnicy, którzy zaczną trafiać najważniejsze rzuty. Niestety zabrakło tam tego typu zawodników. Osamotniony Gortat nie miał już sił by dominować pod koszem, tym bardziej, że przez cały mecz ani razu nie zszedł na ławkę. Powtórzyła się sytuacja z fazy przygotowawczej, gdy Polacy przegrywali słabo prezentując się w ostatnich minutach. Nawet kiedy już udało nam się wybronić i mogliśmy zmniejszać straty, nasi zawodnicy nie potrafili skutecznie rozegrać akcji w ataku. Logan za długo kozłował, nie potrafiliśmy wypracować sobie pozycji do rzutu, sekundy leciały, a nasza szansa na zwycięstwo oddalała się.
Jedynym zawodnikiem, na którego trener mógł liczyć od początku do samego końca był oczywiście Gortat. Swoją postawą potwierdza on, że jest świetnym graczem i prawdziwym liderem drużyny. W każdym meczu daje z siebie wszystko i robi co może, by pomóc drużynie. Tym razem na swoim koncie miał 16 punktów (8/15 z gry), 9 zbiórek, 3 asysty i 2 bloki.
Po tej porażce awans do kolejnej rundy na pewno znacznie się oddalił. Przed nami jeszcze pojedynki ze Słowenią i Hiszpanią. Oczywiście mamy potencjał by powalczyć z nimi, ale czy po dwóch ostatnich występach uda się naszym reprezentantom odzyskać siły i zagrać na poziomie jaki zaprezentowali w meczu z Litwą? Słowenia jest bardzo silna i na Eurobaskecie prezentuje rewelacyjną grę. Ich jedyna, jak na razie, porażka miała miejsce dopiero po dogrywce z Hiszpanią. Natomiast faworyci Mistrzostw, Hiszpanie, będą za wszelką cenę chcieli udowodnić, że mimo nie najlepszych dotychczas występów, ciągle są w stanie zdobyć złoty medal. Dlatego wygrać chociażby jeden z tych dwóch meczów będzie bardzo trudno, ale póki piłka jest w grze...
0 komentarze:
Prześlij komentarz