poniedziałek, 7 czerwca 2010

game 2 Lakers: Bynum i Gasol to za mało

Lakers 94 - 103 (1:1)
Najlepszy zawodnik: Andrew Bynum
Bynum w tych playoffs miał już mecz, w którym zdobył 21 punktów, ale było to w piątym spotkaniu pierwszej rundy. Od tamtego czasu, od momentu gdy doznał kontuzji kolana, tylko 3 razy miał ponad 10 punktów. Natomiast w tym meczu spisywał się bardzo dobrze, jakby nie miał problemu z kolanem. Z powodu przewinień Odoma musiał grać znacznie dłużej i ostatecznie spędził na boisku aż 39 minut, najwięcej w tych playoffs. Zdobył 21 punktów trafiając 6 z 10 rzutów z gry, a na linii rzutów wolnych stawał aż 12 razy, wykorzystując 9 z nich. Do tego świetnie zatrzymywał Celtów pod koszem, zaliczając aż 7 bloków (jego rekord w playoffs i wyrównany rekord kariery). Na swoim koncie miał też 6 zbiórek (3 w ataku).

Decydujące elementy
czwarta kwarta – ostatnie 12 minut rozpoczęło się od remisu po 72 i kwestia zwycięscy była otwarta. Już chwilę po rozpoczęciu Bryant złapał piąty faul - to był początek kłopotów Lakers. Kobe mimo to grał (na ławce w czwartej kwarcie spędził niecałe 2 minuty), ale tak jak przez cały mecz, także w tym kluczowym momencie nie mógł się wstrzelić. Chociaż przez chwilę mogło się wydawać, że Bryant poprowadzi swoją drużynę. W siódmej minucie udało mu się zdobyć 5 kolejnych punktów i dać gospodarzom 3 punktowe prowadzenie. Jednak od tego momentu, przez ostatnie 5 minut Lakers trafili tylko jeden rzut z gry na 9 oddanych. Problemy mieli również w obronie i nie potrafili zatrzymać Rondo. Przez ostatnie 6 minut rozgrywający Celtics zdobył 10 punktów trafiając wszystkie 4 rzuty z gry (wcześniej miał 9 punktów pudłując 10 z 14 rzutów). Tym samym, Celtics zanotowali finisz 16-4. W całej czwartej kwarcie Lakers zdobyli 22 punkty ze skutecznością 40% i popełnili aż 5 strat. Do tego, tylko 4 razy stawali na linii rzutów wolnych (przez pierwsze trzy kwarty oddali aż 37 wolnych). Swoim rywalom natomiast pozwolili na 31 punktów ze skutecznością 52.3% i 12 wolnych (8 celnych). W tym decydującym momencie Lakers zawiedli i nie potrafili znaleźć odpowiedzi na świetną grę Celtics. Kobe trafił 3 z 8 rzutów i popełnił 2 straty, Gasol był zupełnie niewidoczny w ataku oddając tylko jeden niecelny rzut (1 punkt z wolnych), a Artest przypomniał, że zdarza mu się podejmować głupie decyzje, gdy na minutę przed końcem tracił czas kozłując piłkę, by chwilę później spudłować za trzy.

zbiórki – to właśnie walka na tablicach jest jednym z najważniejszych elementów w finałach. W pierwszym meczu znaczącą przewagę pod tym względem mieli Lakers, ale wczoraj przegrali tą rywalizację i w rezultacie przegrali też cały mecz. Goście już w pierwszej kwarcie mieli na swoim koncie 4 zbiórki więcej i tą przewagę utrzymali do samego końca. Lakers ostatecznie zebrali 39 piłek (10 w ataku), podczas gdy Celtics mieli ich 44 (13). Kluczową rolę w walce na tablicach odegrał niski Rondo, który zebrał aż 12 piłek, najwięcej w meczu. Duet podkoszowy Gasol-Bynum miał łącznie tylko 2 zbiórki więcej niż rozgrywający gości.

punkty z pomalowanego – Celtics wyciągnęli wnioski z przegranego meczu numer 1 i nie pozwolili Lakers na łatwe zdobywanie punktów spod kosza. W pierwszym spotkaniu Lakers zupełnie zdominowali strefę podkoszową, a teraz nie potrafili się przebić przez defensywę Celtics. Zdobyli zaledwie 26 punktów z pomalowanego (48 w pierwszym meczu), goście o 10 więcej.

rzuty za trzy – w pierwszej połowie Lakers nie mogli znaleźć sposobu na zatrzymanie Allena. W drugiej udało im się ograniczyć jego poczynania, ale i tak ostatecznie Celtics rzucili im aż 11 trójek z imponującą skutecznością 69%. Gospodarze zza linii trafiali tylko 5 razy, ale oddali 6 rzutów więcej (22) niż ich rywale. Podobnie jak w meczach w Phoenix, zostali odrzuceni na dystans i oddali zbyt dużo rzutów za trzy, w efekcie czego przegrali. Lakers nie są tak skuteczni na dystansie, by móc pozwolić sobie na tyle prób.
Bryant – już dawno nie miał tak słabego meczu. Od początku twardo przeciwko niemu grał Ray Allen i Kobe miał problemy z trafieniem do kosza, w pierwszej kwarcie spudłował 4 z 5 rzutów. Próbował pomóc drużynie w inny sposób i zaliczył 5 asyst. Niestety, cały mecz zakończył mając ich 6. W drugiej kwarcie było lepiej i zdobył 9 punktów (3/6 z gry), do tego trafił za trzy w samej końcówce pierwszej połowy, dając Lakers bardzo pozytywny impuls na przerwę. Warto również dodać, że zanotował wtedy aż 4 przechwyty. Jednak już w trzeciej kwarcie oddał tylko jeden rzut i dołożył 2 punkty, a po 6 minutach musiał opuścić boisko z powodu 4 przewinienia. Natomiast w czwartej kwarcie nie potrafił zdobyć tych kluczowych punktów, które zapewniłby Lakers wygraną. Musiał bardzo uważać, by nie złapać szóstego faulu, podczas gdy pilnowany przez niego Rondo prowadził Celtics do zwycięstwa. Cały mecz Kobe zakończył mając 21 punktów (40% z gry, 2/7 za trzy), 6 asyst, 5 zbiórek, 4 przechwyty i 5 strat.

straty – w pierwszej połowie Celtics popełnili 12 strat, Lakers 6. W drugiej Celtics tylko 2 (0 w czwartej kwarcie), Lakers 9 (5 w czwartej kwarcie).


Po pierwszej połowie wydawało się, że z punktu widzenia Lakers jest całkiem nieźle. Co prawda Allen trafił 7 trójek i zdobył 27 punktów, ale gospodarzom udało się wymusić wiele strat gości i wiele przewinień, dzięki czemu często stawali na linii, Garnett i Pierce byli niewidoczni, a Lakers przegrywali tylko 6 punktami. To było spotkanie, które można było wygrać. Lakers dobrze zakończyli drugą kwartę, serią 7-0, uwieńczoną rzutem za trzy Bryanta. Po przerwie kontynuowali swoją dobrą passę i rozpoczęli trzecią kwartę od serii 9-2. W efekcie, po dwóch minutach byli na prowadzeniu. W trzeciej kwarcie udawało im się odcinać Allena od podań i dopiero po pond 7 minutach oddał on swój pierwszy rzut w tej części spotkania (w drugiej połowie Allen oddał tylko 6 rzutów i zdobył 5 punktów). Mogło się wydawać, że gospodarze przejmują kontrolę nad wydarzeniami na boisku. W trzeciej kwarcie zmusili swoich przeciwników do skuteczności 33%, podczas gdy sami trafili 8 z 12 rzutów z gry i 9 z 12 wolnych. W czwartej kwarcie sytuacja się odwróciła. Lakers znani ze swojej bardzo dobrej gry w końcówkach, z tego, że prowadzeni prze Bryanta na finiszu są nie do zatrzymania, tym razem w ostatnich minutach zagrali bardzo słabo. Celtics pokazali swoją fantastyczną defensywę, a Lakers sobie z nią nie poradzili. Popełnili zbyt dużo błędów w ostatnich minutach.

Podobnie jak w pierwszym meczu, także teraz świetnie spisywał się Gasol. Zdobył 25 punktów (70% z gry) będąc pierwszym strzelcem Lakers, poza tym zebrał 8 piłek i miał 6 bloków. W rezultacie, duet podkoszowy Gasol-Bynum miał imponujące osiągnięcia: 46 punktów (65% z gry), 13 bloków i 14 zbiórek. Jednak nie potrafili wygrać dla swojej drużyny rywalizacji na tablicach, nie dostali też odpowiedniego wsparcia od partnerów.

Artest wrócił do swoich niepotrzebnych rzutów z dystansu. Wczoraj nic mu nie wpadało, a mimo to próbował dalej i rzucał. Mecz zakończył z 6 punktami i tylko jednym celnym rzutem z gry na 10 oddanych (1/6 za trzy). W pierwszym spotkaniu był bardzo przydatny w ataku, teraz tylko w nim przeszkadzał. Wykonał natomiast świetną pracę w obronie przeciwko Pierce'owi, o czym świadczą statystyki lidera gości: 10 punktów, 2/11 z gry.

Natomiast Odom drugi raz z rzędu miał problemy z faulami. Tym razem już w pierwszej kwarcie złapał 3 i to w niespełna 3 minuty. W rezultacie, w pierwszej połowie prawie wcale nie grał przez co nie wszedł w rytm gry i w drugiej połowie też nie potrafił pomóc swojej drużynie. Ostatecznie miał tylko 3 punkty i 5 zbiórek. Jego znacznie lepsza gra w kolejnych meczach będzie kluczowa dla Lakers. To on zbierał średnio 10 zbiórek we wcześniejszych dwóch rundach i bez niego nie wygrają walki na tablicach. Poza tym, Lakers potrzebują wsparcia z ławki. Wczoraj im go zabrakło, podczas gdy w Celtics świetną zmianę dał Wallace (kiedy był na boisku, drużyna gości była 15 punktów na plusie, wskaźnik Odoma to -10).

Lakers nie udało się wykonać planu i stracili przewagę własnego parkietu. Po raz pierwszy w tych playoffs przegrali w LA i to w tak ważnym meczu. Teraz jadą do Bostonu i muszą tam wyrwać przynajmniej jeden mecz gospodarzom, a to nie będzie łatwe, ponieważ na wyjazdach przeważnie prezentowali się znacznie gorzej.

3 komentarze:

  1. Niestety LA przegrało mecz na własne życzenie Dziwi mnie to że nie grali więcej przez Gasola który nie dość że jest skuteczny to przy podwojeniach umiejętnie znajduje zawodników na czystychpozycjach 10 oddanych rzutów to mało jak na zawodnika który w tym meczu spokojnie mógł grać przeciwko zdziesiątkowanej przez faule obronie z Bostonu Razem z Bynumem pokazali że są w stanie zdominować grę w strefie podkoszowej Niestety zabrakło pomocy ze strony reszty zespołu Brakowało Odoma który szybko złapał faule Artest też zagrał poniżej oczekiwań a Bryantowi zupełnie nie wyszła IV kwarta Drużyna z Bostonu nie zagrała lepiej od LA ale na szczęście to wystarczyło W I połowie prowadzili tylko dzięki fenomenalnej grze Allena który w II połowie był dobrze pilnowany no i nie miał już tak wiele czystych okazji do rzutów Brawa dla Riversa który na siłę nie forsował gry przez niego i rozłożył ciężar gry na drużynę Z dobrej strony pokazali się Robinson (który wyrasta na combo guarda) oraz Davis Pierce nic nie pokazał w tym meczu a Garnett swoją grą udowadnia że nienajlepiej znosi trudy PO i póki co nie ma z niego wiele pożytku ani w obronie ani w ataku (chociaż trzeba przyznać że trafił ważny rzut w końcówce) Dużo lepiej radzi sobie Wallace który agresywniej kryje Gasola Na nic jednak zdałyby się rekordy Allena gdyby nie świetna w kluczowych momentach IV kwarty Rondo: 2 przechwyty na Bryancie + wymuszenie jego faulu blok na Fisherze + seria punktów Dzięki jego 12 zbiórkom Boston wygrał walkę na tablicach Jeżeli tylko uda mu się poprawić technikę rzutu (Allen może mu coś na ten temat powiedzieć) to będzie graczem kompletnym Kibicuję Bostonowi ale nie mam pewności że to oni wygrają serię Ich szansą jest na pewno to że LA fatalnie gra na wyjazdach(wyjątek to seria z Jazz) ale nie wydaje mi się że przegrają aż 3 mecze Nie mogą tez liczyć na kolejny słaby występ Bryanta który rozgrywa chyba najlepszy sezon w PO Kluczem jest oczywiście powstrzymanie Gasola i Bryanta - łatwo powiedzieć - no ale można chociaż spróbować odpuszczając krycie Artesta i Fishera Bynumowi pewnie drugi taki mecz szybko się nie przytrafi Powinni także wykorzystać przewagę ławki rezerwowych - Farmar Vujacic i Brown nic nie wnoszą do gry Nie da się ukryć że to ostatnia taka dobra szansa na tytuł dla Celtics Za rok bogatsi w doświadczenie ale i starsi mogą nie wytrzymać trudów zesonu i PO Jeżeli zdobędą tytuł to właściciele nie będą raczej oszczędzać na zwycięskiej drużynie i pewnie sciągną kogoś solidnego do wsparcia (Ainge swoją polityką transferową udowodnił że jest w stanie poukładać drużynę) W razie przegranej Cóż Allen pewnie będzie chciał dorobić do emerytury i będzie szukał kontraktu w granicach 7-9mln $(oby nie pozwolili mu odejćś) Na szczęście dla niego chętnych nie będzie brakowało Osobiście marzy mi się trade Joe Johnsona (może skusi go gra w drużynie z aspiracjami mistrzowskimi) który zastąpiłby w I piątce Allena Eddie House jest znów do wzięcia chociaż lepiej zostać przy Robinsonie który może być godnym zmiennikiem Rondo Do tego muszą dobrać w drafcie PF albo C i znów skład na miarę mistrza

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy zawodnik: Andrew Bynum -- drogi Adamie nie wiem czy zauważyłeś ale w meczu nr 2 grał ktoś taki jak Rajon Rondo i Ray Allen i z racji tego że Boston wygrał Rondo miał Triple Double a Ray trafił 8 trójek dziwi mnie to że to Bynuma uważasz za najlepszego gracza na parkiecie. Bynum zagrał dobre spotkanie a wcale nie lepsze niż np. Gasol, miał 7 bloków ale liczba zbiórek w porównaniu do przewagi wzrostu nad podkosozwymi C's pozostawia wiele do życzenia, tak samo jak obrona pomalowanego w jego wykonaniu ( jeśli chodzi o bloki głównie blokował Davis który nic sobie z tego nie robił ). Nię będę już się rozpisywał na temat big game Rajona bo wszyscy to widzieli był alfą i omegą Bostonu w obronie jak i kreowaniu ataku

    OdpowiedzUsuń
  3. Podzieliliśmy się z Adamem tak, że ja piszę o Celtics, on o Lakers, MVP zespołu Lakers był bezapelacyjnie Bynum.

    OdpowiedzUsuń