Magic przed sezonem dokonali kilku istotnych wzmocnień, wydawali ogromne pieniądze na zawodników, oczekując, że przyniesie im to mistrzowski tytuł. Do drużyny dołączyli Carter, Barnes, Anderson, Bass i Williams, zatrzymano również Gortata. Teoretycznie byli silniejsi niż rok temu. Nie tylko mieli lepszy skład, ale też i niezbędne doświadczenie z zeszłorocznych playoffs. Niestety. Nie udało im się nawet powtórzyć zeszłorocznego sukcesu i awansować do finału. Tak samo jak poprzednio, po występie w finale 1995, także teraz zakończyli grę na finałach wschodu.
W fazie zasadniczej Magic wygrali 59 spotkań, tyle samo co w poprzednich rozgrywkach, ale tym razem zajęli wyższą pozycję, bo drugą w całej lidze. W playoffs szli jak burza, wygrywając pierwsze 8 spotkań i szybko awansowali do finału wschodu. To oni najdłużej pozostawali niepokonani, ale jak już przegrali, to od razu 3 pierwsze mecze serii z Celtics. Później jeszcze próbowali zmienić losy tej rywalizacji, wygrali 2 kolejne spotkania, ale Celtics nie dali im szans na doprowadzenie do meczu numer 7. Bardzo słaby początek serii i porażki na własnym parkiecie zakończyły ich marzenia o mistrzostwie. Odpadli z playoffs, mimo że z 14 spotkań przegrali tylko 4. Sezon kończy się dla nich rozczarowaniem. Oczekiwano walki o tytuł, a nadzieje, że uda się to osiągnąć znacząco wzrosły po fantastycznych, pierwszych dwóch rundach.
W serii z Celtics najbardziej zawiedli Carter i Lewis, czyli dwaj najlepiej opłacani zawodnicy Magic. Łącznie ich zarobki w tym sezonie wyniosły ponad 35 milionów, co stanowi prawie 43% wszystkich wydatków Magic na zawodników. W finale wschodu nie pokazali, że są warci tak ogromnych pieniędzy. Wręcz przeciwnie. Carter w pierwszych rundach prezentował się dobrze, był czołowym zawodnikiem drużyny, ale w tej decydującej serii, Magic nie mogli liczyć na niego, tak jak w zeszłym roku na Turkoglu. Przez większość sezonu wydawało się, że Carter bardzo dobrze zastępuje Turkoglu i ta zamiana wyszła Magic na dobre. Po playoffs trzeba mieć już większe wątpliwości. Lewis również w pierwszych dwóch rundach spisywał się bardzo dobrze, a potem w starciu z Garnettem zupełnie zniknął. W poprzednim sezonie miał ogromny udział w awansie Magic do wielkiego finału, teraz nie był już tym samym zawodnikiem.
Howard po raz drugi z rzędu został uznany najlepszym obrońcą sezonu. Ale tak samo, jak wszyscy pozostali tegoroczni zwycięscy nagród indywidualnych, on również nie zdobędzie mistrzostwa. Ciągle jeszcze nie potwierdził, że jest liderem, który potrafi poprowadzić swoją drużynę. W pierwszych meczach serii z Celtics nie zaprezentował się najlepiej i miał duże problemy z podkoszowymi rywali. Później poprowadził Magic do 2 zwycięstw, ale było to już za późno. Musi się jeszcze nauczyć, jak grać w tych kluczowych meczach, by jego drużyna wygrywała.
Dla Nelsona ten sezon nie był tak udany jak zeszłoroczny, nie wybrano go już do All-Star Game, ale tym razem był gotowy na playoffs. Rok temu opuścił większość fazy zasadniczej z powodu kontuzji i wrócił dopiero na finały. Teraz od samego początku był kluczową postacią Magic, miał kilka świetnych występów i to w dużej mierze dzięki niemu przeszli przez dwie pierwsze rundy bez porażki. W rywalizacji z Celtics rozegrał 2 bardzo dobre mecze, oba jego drużyna wygrała. Jednak 2 dobre mecze podstawowego rozgrywającego, to znacznie za mało, by Magic mogli myśleć o finale ligi.
Magic stworzyli bardzo silny zespół, dysponowali nie tylko świetną pierwszą piątką, ale mieli też długą ławkę i zmiennika właściwie na każdą pozycję. Byli przygotowani na długi sezon i długą rywalizację w playoffs. Ponowny występ w finałach był planem minimum. Niestety tego minimum nie udało się osiągnąć. Dlatego w Orlando nie mogą być zadowoleni z tego sezonu. Z drugiej strony, nie ma powodów do załamania, jak w przypadku Cavs czy Mavs. Magic może nie zagrają w finale, ale ponownie byli w ścisłej czołówce nie tylko w fazie zasadniczej, ale również w playoffs. Mają młodego lidera i przyszłość przed sobą.
W fazie zasadniczej Magic wygrali 59 spotkań, tyle samo co w poprzednich rozgrywkach, ale tym razem zajęli wyższą pozycję, bo drugą w całej lidze. W playoffs szli jak burza, wygrywając pierwsze 8 spotkań i szybko awansowali do finału wschodu. To oni najdłużej pozostawali niepokonani, ale jak już przegrali, to od razu 3 pierwsze mecze serii z Celtics. Później jeszcze próbowali zmienić losy tej rywalizacji, wygrali 2 kolejne spotkania, ale Celtics nie dali im szans na doprowadzenie do meczu numer 7. Bardzo słaby początek serii i porażki na własnym parkiecie zakończyły ich marzenia o mistrzostwie. Odpadli z playoffs, mimo że z 14 spotkań przegrali tylko 4. Sezon kończy się dla nich rozczarowaniem. Oczekiwano walki o tytuł, a nadzieje, że uda się to osiągnąć znacząco wzrosły po fantastycznych, pierwszych dwóch rundach.
W serii z Celtics najbardziej zawiedli Carter i Lewis, czyli dwaj najlepiej opłacani zawodnicy Magic. Łącznie ich zarobki w tym sezonie wyniosły ponad 35 milionów, co stanowi prawie 43% wszystkich wydatków Magic na zawodników. W finale wschodu nie pokazali, że są warci tak ogromnych pieniędzy. Wręcz przeciwnie. Carter w pierwszych rundach prezentował się dobrze, był czołowym zawodnikiem drużyny, ale w tej decydującej serii, Magic nie mogli liczyć na niego, tak jak w zeszłym roku na Turkoglu. Przez większość sezonu wydawało się, że Carter bardzo dobrze zastępuje Turkoglu i ta zamiana wyszła Magic na dobre. Po playoffs trzeba mieć już większe wątpliwości. Lewis również w pierwszych dwóch rundach spisywał się bardzo dobrze, a potem w starciu z Garnettem zupełnie zniknął. W poprzednim sezonie miał ogromny udział w awansie Magic do wielkiego finału, teraz nie był już tym samym zawodnikiem.
Howard po raz drugi z rzędu został uznany najlepszym obrońcą sezonu. Ale tak samo, jak wszyscy pozostali tegoroczni zwycięscy nagród indywidualnych, on również nie zdobędzie mistrzostwa. Ciągle jeszcze nie potwierdził, że jest liderem, który potrafi poprowadzić swoją drużynę. W pierwszych meczach serii z Celtics nie zaprezentował się najlepiej i miał duże problemy z podkoszowymi rywali. Później poprowadził Magic do 2 zwycięstw, ale było to już za późno. Musi się jeszcze nauczyć, jak grać w tych kluczowych meczach, by jego drużyna wygrywała.
Dla Nelsona ten sezon nie był tak udany jak zeszłoroczny, nie wybrano go już do All-Star Game, ale tym razem był gotowy na playoffs. Rok temu opuścił większość fazy zasadniczej z powodu kontuzji i wrócił dopiero na finały. Teraz od samego początku był kluczową postacią Magic, miał kilka świetnych występów i to w dużej mierze dzięki niemu przeszli przez dwie pierwsze rundy bez porażki. W rywalizacji z Celtics rozegrał 2 bardzo dobre mecze, oba jego drużyna wygrała. Jednak 2 dobre mecze podstawowego rozgrywającego, to znacznie za mało, by Magic mogli myśleć o finale ligi.
Magic stworzyli bardzo silny zespół, dysponowali nie tylko świetną pierwszą piątką, ale mieli też długą ławkę i zmiennika właściwie na każdą pozycję. Byli przygotowani na długi sezon i długą rywalizację w playoffs. Ponowny występ w finałach był planem minimum. Niestety tego minimum nie udało się osiągnąć. Dlatego w Orlando nie mogą być zadowoleni z tego sezonu. Z drugiej strony, nie ma powodów do załamania, jak w przypadku Cavs czy Mavs. Magic może nie zagrają w finale, ale ponownie byli w ścisłej czołówce nie tylko w fazie zasadniczej, ale również w playoffs. Mają młodego lidera i przyszłość przed sobą.
"Odpadli z playoffs, mimo że z 12 spotkań przegrali tylko 4", a nie przypadkiem 14 spotkań ?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że 14
OdpowiedzUsuńWzmocnili się bardzo - to fakt, ze na dobra sprawę ściagneli graczy podkoszowych, z których Van Gundy w ogóle nie korzystał. Nawet jak Lewis zawodził to i tak grał prawie cały czas. Carter zawiódł podobnie jak rok temu Turkoglu. Zresztą zeszłoronczy awans do finałów to jak wiele osób mówiło - głównie słabość rywali - Celtics bez Garnetta, Cavs jeszcze bez większych wzmocnień. No i pod wejściu do finału Magic dostali w nim baty od LA.
OdpowiedzUsuń