Po dwóch meczach, w których Gortat grał ponad 20 minut, wczoraj w starciu z Bulls znowu długo siedział na ławce. Na parkiecie pojawił się tylko na 13 minut. Dla polskich kibiców nie jest to dobra informacja. Mamy naszego człowieka w NBA, jest on naprawdę dobry i mógłby grać regularnie ponad 20 minut, ale w Orlando jest to niemożliwe. Dlatego powstaje pytanie czy kibicując Marcinowi, powinniśmy również wspierać Magic?
Na pierwszy rzut oka to pytanie wydaje się bezsensowe. Koszykówka nie jest sportem indywidualnym i sukcesy Gortat będzie odnosił, jeśli jego drużyna będzie wygrywać. Przecież ogromnego kontraktu nie dostał tylko dlatego, że grał bardzo dobrze jako zmiennik, ale także dlatego, że był rezerwowym wicemistrzów NBA. Marcin miał swój udział w ostatecznym sukcesie drużyny, ale nie oszukujmy się, nie był tam kluczową postacią i bez niego też mogliby awansować do finału. Dlatego nie ma wątpliwość, że Gortat wiele zawdzięcza Magic. To oni na niego stawiali, czekali na jego rozwój, a w końcu dali mu pracę i możliwość gry za plecami Howarda.
Polscy kibice na pewno doceniają ten pozytywny wpływ Magic na polską koszykówkę. Jednak przychodzi czas, gdy jeden rozdział trzeba zamknąć i przejść do kolejnego etapu kariery.
Po tym jak został wybrany w drafcie 2005 długo walczył o angaż w NBA, który dostał 2 lata później, przed sezonem 2007/08. Potem musiał udowodnić swoje umiejętności i zyskać zaufanie trenera. W pierwszym roku gry w Magic, zaledwie w 6 meczach miał okazję wyjść na boisko. Dopiero w poprzednim sezonie stał się kimś i zaczął regularnie grać, będąc ważną postacią z ławki Magików.
W Orlando, Gortat zrobił co mógł i pokazał na co go stać, ale nic więcej już tu nie osiągnie (chyba, że Magic zdobędą mistrzostwo). Kolejnym etapem jego kariery miała być możliwość walki o miejsce w pierwszej piątce. Byłoby to bardzo realne w Dallas, ale w Orlando może być tylko zmiennikiem rewelacyjnego Howarda. Przez to, że Magic wyrównali ofertę Mavs, Marcin w tym roku nie może zrobić tego kolejnego kroku. Pozostaje w tym samym miejscu, co w zeszłym sezonie, tyle tylko, że znacząco wzrosły jego zarobki.
Stąd to pytanie: czy powinniśmy kibicować Magic?
Na pewno nie jest to w naszym interesie. Nas - chcących jak najczęściej oglądać Polaka na amerykańskich parkietach. Właściwie dla nas najlepszym rozwiązaniem była by kontuzja Howarda, ale tego środkowemu Magic nie życzmy. Kibicując drużynie z Orlando powinniśmy zachwycać się tym, jak dominuje on pod koszami i odnotowuje kolejne fantastyczne występy. Jednak gdy Howard gra na najwyższym poziomie, trener trzyma go długo na parkiecie, a na ławce siedzi Marcin.
Poza tym, ciągle jest jeszcze szansa, że Magic w trakcie sezonu wytransferują Gortata. Nie jest to pewne, ale istnieje możliwość takiego ruchu. Magic bardzo dużo wydają na swoich zawodników, a Gortata najłatwiej byłoby im oddać. Po pierwsze dlatego, że można w zamian za niego dużo zyskać. Po drugie, ma on duży kontrakt i jak na takie zarobki, gra mało. Po trzecie, bez niego nadal będą bardzo silni. Polish Hammer jest przede wszystkim ich ubezpieczeniem na wypadek kontuzji Howarda lub jego problemów z faulami w poszczególnych meczach. Mając perspektywę walki o mistrzostwo, władze klubu z Florydy raczej nie będą przejmować się wydatkami. Najważniejsze będzie, by ich drużyna ponownie awansowała do wielkiego finału. Dlatego jeśli Magic będą cały czas na szczycie wschodu, raczej nie zdecydują się na zmiany w składzie. Po co mieliby to robić, skro wszystko będzie świetnie działać. Natomiast, gdyby do połowy rozgrywek okazało się, że nie są na tyle silni żeby poważnie zagrozić Celtics, Lakers czy Cavs, będą chcieli wzmocnić się przed ostatnią prostą. Wtedy transfer z udziałem Gortata będę znacznie bardziej prawdopodobny. Tak więc, chcąc zobaczyć Marcina w innej drużynie jeszcze w tym sezonie, najlepiej byłoby gdyby Magic mieli trochę problemów i nie wygrywali każdego spotkania.
Pozostawiam was z tym pytaniem: czy kibicując Gortatowi, powinniśmy cieszyć się z kolejnych zwycięstw Magic i świetnej gry Howarda?
Na pierwszy rzut oka to pytanie wydaje się bezsensowe. Koszykówka nie jest sportem indywidualnym i sukcesy Gortat będzie odnosił, jeśli jego drużyna będzie wygrywać. Przecież ogromnego kontraktu nie dostał tylko dlatego, że grał bardzo dobrze jako zmiennik, ale także dlatego, że był rezerwowym wicemistrzów NBA. Marcin miał swój udział w ostatecznym sukcesie drużyny, ale nie oszukujmy się, nie był tam kluczową postacią i bez niego też mogliby awansować do finału. Dlatego nie ma wątpliwość, że Gortat wiele zawdzięcza Magic. To oni na niego stawiali, czekali na jego rozwój, a w końcu dali mu pracę i możliwość gry za plecami Howarda.
Polscy kibice na pewno doceniają ten pozytywny wpływ Magic na polską koszykówkę. Jednak przychodzi czas, gdy jeden rozdział trzeba zamknąć i przejść do kolejnego etapu kariery.
Po tym jak został wybrany w drafcie 2005 długo walczył o angaż w NBA, który dostał 2 lata później, przed sezonem 2007/08. Potem musiał udowodnić swoje umiejętności i zyskać zaufanie trenera. W pierwszym roku gry w Magic, zaledwie w 6 meczach miał okazję wyjść na boisko. Dopiero w poprzednim sezonie stał się kimś i zaczął regularnie grać, będąc ważną postacią z ławki Magików.
W Orlando, Gortat zrobił co mógł i pokazał na co go stać, ale nic więcej już tu nie osiągnie (chyba, że Magic zdobędą mistrzostwo). Kolejnym etapem jego kariery miała być możliwość walki o miejsce w pierwszej piątce. Byłoby to bardzo realne w Dallas, ale w Orlando może być tylko zmiennikiem rewelacyjnego Howarda. Przez to, że Magic wyrównali ofertę Mavs, Marcin w tym roku nie może zrobić tego kolejnego kroku. Pozostaje w tym samym miejscu, co w zeszłym sezonie, tyle tylko, że znacząco wzrosły jego zarobki.
Stąd to pytanie: czy powinniśmy kibicować Magic?
Na pewno nie jest to w naszym interesie. Nas - chcących jak najczęściej oglądać Polaka na amerykańskich parkietach. Właściwie dla nas najlepszym rozwiązaniem była by kontuzja Howarda, ale tego środkowemu Magic nie życzmy. Kibicując drużynie z Orlando powinniśmy zachwycać się tym, jak dominuje on pod koszami i odnotowuje kolejne fantastyczne występy. Jednak gdy Howard gra na najwyższym poziomie, trener trzyma go długo na parkiecie, a na ławce siedzi Marcin.
Poza tym, ciągle jest jeszcze szansa, że Magic w trakcie sezonu wytransferują Gortata. Nie jest to pewne, ale istnieje możliwość takiego ruchu. Magic bardzo dużo wydają na swoich zawodników, a Gortata najłatwiej byłoby im oddać. Po pierwsze dlatego, że można w zamian za niego dużo zyskać. Po drugie, ma on duży kontrakt i jak na takie zarobki, gra mało. Po trzecie, bez niego nadal będą bardzo silni. Polish Hammer jest przede wszystkim ich ubezpieczeniem na wypadek kontuzji Howarda lub jego problemów z faulami w poszczególnych meczach. Mając perspektywę walki o mistrzostwo, władze klubu z Florydy raczej nie będą przejmować się wydatkami. Najważniejsze będzie, by ich drużyna ponownie awansowała do wielkiego finału. Dlatego jeśli Magic będą cały czas na szczycie wschodu, raczej nie zdecydują się na zmiany w składzie. Po co mieliby to robić, skro wszystko będzie świetnie działać. Natomiast, gdyby do połowy rozgrywek okazało się, że nie są na tyle silni żeby poważnie zagrozić Celtics, Lakers czy Cavs, będą chcieli wzmocnić się przed ostatnią prostą. Wtedy transfer z udziałem Gortata będę znacznie bardziej prawdopodobny. Tak więc, chcąc zobaczyć Marcina w innej drużynie jeszcze w tym sezonie, najlepiej byłoby gdyby Magic mieli trochę problemów i nie wygrywali każdego spotkania.
Pozostawiam was z tym pytaniem: czy kibicując Gortatowi, powinniśmy cieszyć się z kolejnych zwycięstw Magic i świetnej gry Howarda?
0 komentarze:
Prześlij komentarz