Wczorajszy mecz pomiędzy USA i Hiszpanią był przedsmakiem Mistrzostw Świata, które rozpoczną się już za niecały tydzień. W Madrycie zmierzyły się dwie drużyny będące głównymi faworytami do złota. Dla Amerykanów, dopiero budujących swoją siłę, pojedynek z Hiszpanami był bardzo ważny. Miał on pokazać, jakie są ich możliwości na tym etapie przygotowań. Było wiadomo, że ich rywale mimo braku starszego z braci Gasol są zespołem bardzo silnym, który jest w stanie pokonać reprezentację złożoną z graczy NBA. Hiszpanie są drużyną z dużym doświadczeniem występów na turniejach, znacznie lepiej zgraną, a do tego nie mają problemów z dostosowaniem się do fibowskich reguł gry. Natomiast zawodnicy USA ciągle uczą się dobrej współpracy ze sobą i ciągle przystosowują do innego stylu gry. Ale zanim doszło do meczu z Hiszpanią, w sobotę Amerykanie grali z Litwą. Nie był to występ jakiego można było od nich oczekiwać, przez co ich samopoczucie przed niedzielnym spotkaniem nie mogło być najlepsze.
Ostatecznie drużyna USA pokonała Litwę 16 punktami, tak więc można uznać, że zrobili swoje, ale styl tego zwycięstwa pozostawiał wiele do życzenia. Amerykanie rozpoczęli to spotkanie od fatalnej gry w ataku. Pierwszą kwartę zakończyli mając na swoim koncie zaledwie 7 punktów, spudłowali wtedy aż 18 z 21 rzutów. Na początku drugiej kwarty sytuacja się nie poprawiła i spudłowali kolejne 5 rzutów. Dopiero później zaczęli trafiać i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Jednak ten bardzo kiepski początek pokazał, jak dużo jeszcze im brakuje, by stać się prawdziwą potęgą. Stąd obawy przed meczem z Hiszpanią. Nawet amerykańscy eksperci zaczęli pisać, że to ich rywale są faworytami i przygotowywali się na ewentualną porażkę.
Przed niedzielnym starciem, Coach K dokonał dwóch zmian w wyjściowej piątce. Rose zastąpił Rondo, a Odom Chandlera. W meczu z Litwą, Rajon i Tyson mieli swój znaczący udział w fatalnej postawie ofensywnej drużyny na początku spotkania. Zakończyli mecz mając w sumie 2 punkty, Chandler nawet nie oddał rzutu, a Rondo trafił jeden z 3.
Mecz z Hiszpanią miał zupełnie inny przebieg niż sobotnie spotkanie z Litwą. Reprezentacja USA przez większość czasu była na prowadzeniu i dopiero w czwartej kwarcie ich rywale odrobili straty, doprowadzając do wyrównanej końcówki. Gospodarze wygrali czwartą kwartę 10 punktami i byli bardzo blisko zwycięstwa. W ostatnich sekundach Amerykanów uratował ich lider, Durant, który zablokował najpierw rzut Rubio, a chwilę później Fernandeza.
Durant był najlepszym zawodnikiem tego meczu. Nie tylko zablokował dwa rzuty, które mogły przesądzić o porażce jego drużyny, ale też zdobył 25 punktów i zebrał 10 piłek. Zagrał jak przystało na prawdziwego lidera, w ważnych momentach koledzy mogli na niego liczyć. Co ważne, wreszcie odblokował się strzelecko i trafił 9 z 16 rzutów z gry, w tym 2 na 3 za trzy. W meczu z Litwą też zdobył najwięcej punktów dla drużyny USA (15 punktów), ale trafił ledwie 4 z 14 rzutów, pudłując między innymi wszystkie 4 trójki. Wczoraj było znacznie lepiej i jeśli będzie tak grał w Turcji, poprowadzi USA do złota.
Ostatecznie drużyna USA pokonała Litwę 16 punktami, tak więc można uznać, że zrobili swoje, ale styl tego zwycięstwa pozostawiał wiele do życzenia. Amerykanie rozpoczęli to spotkanie od fatalnej gry w ataku. Pierwszą kwartę zakończyli mając na swoim koncie zaledwie 7 punktów, spudłowali wtedy aż 18 z 21 rzutów. Na początku drugiej kwarty sytuacja się nie poprawiła i spudłowali kolejne 5 rzutów. Dopiero później zaczęli trafiać i przejęli kontrolę nad spotkaniem. Jednak ten bardzo kiepski początek pokazał, jak dużo jeszcze im brakuje, by stać się prawdziwą potęgą. Stąd obawy przed meczem z Hiszpanią. Nawet amerykańscy eksperci zaczęli pisać, że to ich rywale są faworytami i przygotowywali się na ewentualną porażkę.
Przed niedzielnym starciem, Coach K dokonał dwóch zmian w wyjściowej piątce. Rose zastąpił Rondo, a Odom Chandlera. W meczu z Litwą, Rajon i Tyson mieli swój znaczący udział w fatalnej postawie ofensywnej drużyny na początku spotkania. Zakończyli mecz mając w sumie 2 punkty, Chandler nawet nie oddał rzutu, a Rondo trafił jeden z 3.
Mecz z Hiszpanią miał zupełnie inny przebieg niż sobotnie spotkanie z Litwą. Reprezentacja USA przez większość czasu była na prowadzeniu i dopiero w czwartej kwarcie ich rywale odrobili straty, doprowadzając do wyrównanej końcówki. Gospodarze wygrali czwartą kwartę 10 punktami i byli bardzo blisko zwycięstwa. W ostatnich sekundach Amerykanów uratował ich lider, Durant, który zablokował najpierw rzut Rubio, a chwilę później Fernandeza.
Durant był najlepszym zawodnikiem tego meczu. Nie tylko zablokował dwa rzuty, które mogły przesądzić o porażce jego drużyny, ale też zdobył 25 punktów i zebrał 10 piłek. Zagrał jak przystało na prawdziwego lidera, w ważnych momentach koledzy mogli na niego liczyć. Co ważne, wreszcie odblokował się strzelecko i trafił 9 z 16 rzutów z gry, w tym 2 na 3 za trzy. W meczu z Litwą też zdobył najwięcej punktów dla drużyny USA (15 punktów), ale trafił ledwie 4 z 14 rzutów, pudłując między innymi wszystkie 4 trójki. Wczoraj było znacznie lepiej i jeśli będzie tak grał w Turcji, poprowadzi USA do złota.
W pojedynku z Hiszpanią było także widać, kto wyrasta na drugą gwiazdę. Od początku wiadomo, że Durant to lider drużyny i postać numer jeden. Długo zastanowiono się natomiast, kto będzie tym drugim. Wczoraj był nim Rose. W końcówce zagrał bardzo dobrze, zdobył ważne punkty wchodząc pod kosz, a potem wymusił faul i trafił 2 wolne, dając drużynie punkt przewagi. Cały mecz zakończył mając 13 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty. Ale najważniejsze jest to, że w tym decydującym momencie razem z Durantem zapewnił USA zwycięstwo. W meczu z Litwą wchodząc z ławki był mało widoczny, ale wczoraj Krzyzewski postawił na niego i to się opłaciło. Jeśli będzie tak grał w następnych spotkaniach, już niedługo nikt nie będzie miał wątpliwości, że to on jest drugą opcją w drużynie, ale musi to jeszcze potwierdzić.
Warto zauważyć, że w meczu z Hiszpanią Durant na parkiecie spędził blisko 37 minut. Ponad 30 minut grali też Rose i Odom. A dwaj pozostali starterzy, Billups i Iguodala, byli na boisku ponad 27 minut. To pokazuje, jak bardzo trener Krzyzewski chciał wygrać ten mecz. Tylko dwaj rezerwowi, Westbrook i Gay (obaj bardzo dobrze zaprezentowali się w meczu z Litwą), grali ponad 10 minut. Natomiast Love, Granger i Rondo (w meczu z Litwą był w pierwszej piątce) cały mecz przesiedzieli na ławce. Jeszcze w spotkaniu Litwą każdy miał okazję chociaż przez chwilę się pokazać, ale nie w starciu z Hiszpanią. Amerykanie byli bardzo zdeterminowani, by wygrać ten mecz, żeby podbudować się i udowodnić sobie, że są najlepsi na świecie. I fakt, że wygrali tylko jednym punktem, nie ma tu znaczenia. Skoro udało im się pokonać Hiszpanię teraz, w fazie przygotowań, w czasie Mistrzostw też sobie poradzą. Wiadomo, że jeszcze faza grupowa będzie dla USA czasem na uczenie się wspólnej gry, dostosowywaniem do zasad fiby. Dopiero gdy rozpocznie się najważniejsza część turnieju, drużyna USA ma być w najwyższej formie i pokazać, że nadal nie mają sobie równych.
Już w środę Amerykanów czeka kolejny bardzo ważny sprawdzian przed Mistrzostwami, stracie z Grecją. To też będzie trudy mecz, ale tylko takie spotkania pomogą USA z grupy świetnych zawodników jakimi dysponują, zbudować prawdziwy, zgrany zespół.
Warto zauważyć, że w meczu z Hiszpanią Durant na parkiecie spędził blisko 37 minut. Ponad 30 minut grali też Rose i Odom. A dwaj pozostali starterzy, Billups i Iguodala, byli na boisku ponad 27 minut. To pokazuje, jak bardzo trener Krzyzewski chciał wygrać ten mecz. Tylko dwaj rezerwowi, Westbrook i Gay (obaj bardzo dobrze zaprezentowali się w meczu z Litwą), grali ponad 10 minut. Natomiast Love, Granger i Rondo (w meczu z Litwą był w pierwszej piątce) cały mecz przesiedzieli na ławce. Jeszcze w spotkaniu Litwą każdy miał okazję chociaż przez chwilę się pokazać, ale nie w starciu z Hiszpanią. Amerykanie byli bardzo zdeterminowani, by wygrać ten mecz, żeby podbudować się i udowodnić sobie, że są najlepsi na świecie. I fakt, że wygrali tylko jednym punktem, nie ma tu znaczenia. Skoro udało im się pokonać Hiszpanię teraz, w fazie przygotowań, w czasie Mistrzostw też sobie poradzą. Wiadomo, że jeszcze faza grupowa będzie dla USA czasem na uczenie się wspólnej gry, dostosowywaniem do zasad fiby. Dopiero gdy rozpocznie się najważniejsza część turnieju, drużyna USA ma być w najwyższej formie i pokazać, że nadal nie mają sobie równych.
Już w środę Amerykanów czeka kolejny bardzo ważny sprawdzian przed Mistrzostwami, stracie z Grecją. To też będzie trudy mecz, ale tylko takie spotkania pomogą USA z grupy świetnych zawodników jakimi dysponują, zbudować prawdziwy, zgrany zespół.
0 komentarze:
Prześlij komentarz